Nominalnie największe długi ma Warszawa. Oficjalnie opiewają one na 6 miliardów złotych, gdy doliczymy do tego kredyty spółek - wychodzi jeszcze o 2 miliardy złotych więcej. Ale stolica ma też najwyższe dochody. Gigantyczne pożyczki stanowią więc tylko połowę tego, co rocznie trafia do miejskiej kasy. Do progu 60 procent zbliżyły się natomiast Kraków i Wrocław, oficjalnie nie mogą już się zadłużać. Ale jak się okazuje, to nie one wiodą prym. - Dodając zadłużenie spółek prawa handlowego, najbardziej zadłużonymi miastami są Szczecin, Bydgoszcz i Poznań - mówi Łukasz Pokrywka z Instytutu Kościuszki. Miasta i spółki tłumaczą, że ich długi są dobre, bo to pieniądze, które idą na inwestycje. Ale eksperci udowodnili, że aż połowa miast wojewódzkich na ten cel wydaje mniej, niż pożycza.