Do spotkania doszło we wtorek 2 marca w miejscowości Bugaj pod Pobiedziskami. - Pracuję w firmie transportowej i wilk przyszedł do nas, na parking - opowiada pani Roma. - Chodził między ciężarówkami po placu. Wystraszył się jednego z aut, które wyjeżdżało z firmy. Nie bał się ludzi, jedynie przejeżdżających pojazdów.Pani Roma zamieściła zdjęcia i film z wilkiem na Instagramie. Na miejsce przyjechała straż miejska i policja, aby sprawę zbadać. - Policjanci już nie zastali wilka, który uciekł, z relacji ludzi wynikało, że pojawił się i zniknął po krótkim czasie. Zastanawialiśmy się, czy nie był to osobnik stary czy chory, ale nic na to nie wskazywało - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.Funkcjonariusze skontaktowali się z RDOŚ (Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska), która poleciła, by wilka zostawić w spokoju, o ile nie jest chory. - Jeżeli nie ma wyraźnych oznak choroby, ubytków sierści świadczących o świerzbie czy podobnych problemów, nie należy zakłócać mu spokoju. Wilk jest zwierzęciem chronionym - dodaje rzecznik Borowiak. Wilk nie zagraża człowiekowi Zdaniem specjalistów od badania tych ssaków wilki budzą sensację tam, gdzie dotąd ich nie widywano. Na terenach, gdzie występują licznie, np. na Podlasiu, ich pojawienie się nawet w pobliżu ludzkich osad czy miast nie jest niczym nadzwyczajnym. W Polsce jednak przez lata większość z ludzi nigdy nie miała okazji widzieć żywego, dzikiego wilka na wolności. Dopiero teraz zdarzają się ku temu okazje.To kolejne już spotkanie z wilkiem w Wielkopolsce, gdzie zaczęły się one tej zimy pojawiać coraz częściej w pobliżu ludzkich osiedli. Jak informowaliśmy w Interii, liczba wilków w Polsce wzrosła - od zaledwie 200 pod koniec lat 90., gdy obejmowano je ochroną gatunkową w Polsce po dziesiątkach lat tępienia i prześladowania, do około dwóch tysięcy obecnie. Spotykane niegdyś już tylko we wschodniej Polsce drapieżniki teraz żyją na obszarze całego kraju i coraz częściej widywane są przez ludzi. Natomiast wilk zagraża psom W Wielkopolsce takich przypadków jest co niemiara, a wilki spotyka się od wielu miesięcy także w obrębie samego Poznania, np. regularnie na terenie niedużego lasu między Tulcami, Szczepankowem i Garbami, całkiem niedaleko kompleksu handlowego M1. Miały tam miejsce przypadki zagryzienia czy pogryzienia przez wilki miejscowych psów, stąd teraz Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zastanawia się, co począć z tymi zwierzętami. Nie stanowią one żadnego zagrożenia dla ludzi, ale psy mogą się ich obawiać. Wilki eliminują je jako potencjalną konkurencję, co jest normalnym zachowaniem wśród drapieżników. Specjalistka od wilczych zwyczajów Sabina Pierużek-Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury "Wilk" wspominała niedawno w Interii, że wpływa na to zachowanie ich zdobyczy. Sarny, jelenie czy dziki pojawiają się w miejscach, w których dotąd ich nie było - w małych kompleksach leśnych, wręcz laskach, także na polach i wreszcie obrzeżach miast. A wilki podążają za nimi. - Nie mają wyjścia, muszą coś jeść - mówi specjalistka ze Stowarzyszenia "Wilk". - Zmiana zachowania zdobyczy zmusza wilki do zmiany ich zachowań. W efekcie wilki zjawiają się w obrębie polskich miast, co szczególnie widoczne jest w okolicach Poznania. Miejscowa wataha, która liczy co najmniej siedem zwierząt, widywana jest tu coraz częściej. RDOŚ zdecyduje, co z nią począć, jako że znajduje się w zbyt małym lesie i zbyt blisko dużego miasta. Radosław Nawrot