60-letni pan Bolesław dba o kuce, króliki, bażanty, pawie, kury. Pomagają mu inni osadzeni, bo w zakładzie karnym przy Nowosolskiej (filia aresztu śledczego przy ul. Młyńskiej) jest sporo zwierząt - podaje gazeta.pl. Akurat szkoła, którą grupa więźniów pomagała remontować, pozbywała się akwariów z pracowni biologicznej. Kiedy okazało się, że więźniowie - zajmując się rybkami, zapominają o bójkach - postanowiono wzbogacić zwierzyniec. W chwili obecnej do dyspozycji więźniów są bażanty srebrzyste, kaukaskie i złociste, perliczki i pawie, czubatki polskie, zielononóżki kuropatwie, liliputy, trzy pary gołębi, dwa kuce, sześć królików, świnka morska, trzy szczury, siedem żółwi, osiem akwariów z rybkami. Opieka nad zwierzętami wycisza więźniów i pozwala im zapomnieć o więziennych swarach. - Pensjonariusze, którzy na wolności bili żony, uczą się troskliwości, tuląc świnkę morską - mówi dyrektor. - Hodowla zwierząt jest też namiastką prawdziwego życia, a takich w zamknięciu trzeba tworzyć jak najwięcej. Bez nich resocjalizacja byłaby jak nauka pływania prowadzona na piasku. Może nie od wszystkich zwierząt można się uczyć rodzinnych zachowań. Ale na pewno zwierzęta w więzieniu to dobry pomysł. Czas osadzonego musi być wypełniony, inaczej spędzi go, ucząc się przestępczych technik - mówi prof. Wiesław Ambrozik.