Bezrobotni spotkali się już z burmistrzem miasta i przekazali mu petycję ze swoimi żądaniami. - Przede wszystkim chcemy pracy, wyższych zasiłków i godnych warunków do życia - mówią bezrobotni. Ich zdaniem łamane są również prawa człowieka. Kiedy zamknięto trzy duże zakłady państwowe, w których pracowali mieszkańcy gminy, sytuacja stała się katastrofalna. Miesięczna zapomoga pomocy społecznej na jedną osobę to 30-50 złotych. - Za to nie da się żyć, dlatego będziemy tu siedzieć do oporu - mówią strajkujący. Burmistrz Okonka bezradnie rozkłada ręce, bo w gminnej kasie nie ma pieniędzy na wyższe zasiłki. W tej sprawie samorządowcy niewiele mogą zrobić. Wszystko zależy od tego, jakie środki przyzna Wojewódzki Wydział Organizacji i Pomocy Społecznej. Niestety nie ma również perspektywy na pracę. Sezonowe zatrudnienie będzie możliwe dopiero za kilka miesięcy, które trzeba przeżyć.