Oficer prasowy Wielkopolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP bryg. Sławomir Brandt przekazał we wtorek rano, że śmigłowiec z podwieszonym 700-litrowym zbiornikiem na wodę przyleciał z Bielska-Białej (woj. śląskie) ok. godz. 1. "Dynamika pożaru nie była na tyle duża, by ryzykować wykonywanie tych nalotów w nocy. Poczekaliśmy do wschodu słońca i zaczęliśmy je po godz. 4. Nasze działania zakończyliśmy ok. godz. 7" - powiedział. Wyjaśnił, że helikopter wykonał łącznie sześć "nalotów", zrzucając wodę na płonącą łopatę wiatraka. "To pozwoliło ugasić ten pożar. Sprawdzaliśmy sytuację przy pomocy dronów, także wyposażonych w kamery termowizyjne, byliśmy w środku i ocenialiśmy temperaturę" - wyjaśnił Brandt. Straż Pożarna otrzymała zgłoszenie o pożarze łopaty wiatraka w miejscowości Ciołkowo w poniedziałek (20 lipca), ok. godz. 18.30. Na miejsce zadysponowano ok. 15 jednostek straży z powiatów gostyńskiego, rawickiego i poznańską Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wysokościowego, jednak ich sprzęt nie dawał możliwości ugaszenia płomieni - pożar trawił łopatę wirnika na wysokości ok. 160 m. "Wypaliła się mniej więcej jedna trzecia łopaty o długości 57 m. Gondola wiatraka jest umiejscowiona na wysokości 120 m" - opisał Brandt. Według pierwszych doniesień, śmigło urządzenia zapaliło się w poniedziałek pod wieczór po uderzeniu pioruna.