Oficer prasowy Wielkopolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP bryg. Sławomir Brandt przekazał, że na razie strażacy nie są w stanie ugasić płonącego od wczesnego wieczora śmigła wiatraka. "Jedynym na chwilę obecną rozsądnym rozwiązaniem, z uwagi na bezpieczeństwo ratowników, jest użycie śmigłowca" - podkreślił. "W tym momencie pożar mamy na wysokości 160 m. Jest to poza zasięgiem naszego sprzętu, nawet poza zasięgiem najwyższego w Wielkopolsce wysięgnika poznańskiej Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wysokościowego, który był wykorzystywany np. w czasie gaszenia pożaru katedry w Gorzowie Wielkopolskim" - powiedział. Dodał, że na miejscu jest 15 zastępów straży pożarnej, które zabezpieczają miejsce. "Niestety nie ma zbyt wielu śmigłowców, które mają podwieszane zbiorniki na wodę i mają możliwość latania w nocy. Przed północą wyruszy tu śmigłowiec z Bielska-Białej. Jego przylot jest planowany ok. godz. 1 w nocy. Będzie podejmował próbę zrzucenia wody" - wyjaśnił. "Ułożenie łopat tego wiatraka jest dla nas korzystne i ten pożar nie rozwija się zbyt dynamicznie. Nie wieje zbyt intensywnie, więc to śmigło powoli się wypala" - opisał Brandt. Dodał, że na miejscu są eksperci od turbin wiatrowych. Uderzenie pioruna? Zaapelował też do okolicznych mieszkańców, którzy chcą zobaczyć akcję gaśniczą, by nie podjeżdżali zbyt blisko, bo ratownicy potrzebują przejezdnych dróg dla swoich pojazdów. Straż pożarna otrzymała zgłoszenie o pożarze łopaty wiatraka w poniedziałek ok. godz. 18.30. Według ratowników śmigło najprawdopodobniej zapaliło się po uderzeniu pioruna.