Do zdarzenia doszło w wielkopolskim Kotlinie. Mama ośmiomiesięcznej dziewczynki przyjechała z córką do szpitala w Pleszewie, ponieważ dziecko dostało 40 stopni gorączki. Tam - jak twierdzi rodzina - nie udzielono dziewczynce pomocy i odesłano do domu. Na drugi dzień stan dziecka pogorszył się, dlatego do domu wezwano karetkę pogotowia. Pomimo podjętej reanimacji dziewczynka zmarła. Sprawę wyjaśnia prokuratura, która wszczęła śledztwo w sprawie. "Decyzją prokuratora we wtorek w Poznaniu przeprowadzono sądowo-lekarską sekcję zwłok dziecka" - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Maciej Meler. Dodał, że zlecono także dodatkowe badania histopatologiczne. "W ramach niezbędnych czynności prokuratura przesłucha świadków oraz zabezpieczy materiał dowodowy, w tym dokumentację szpitalną" - powiedział prokurator. "Jesteśmy wstrząśnięci" Rzecznik prasowy pleszewskiego szpitala Ireneusz Praczyk przysłał PAP oświadczenie w tej sprawie. "Jesteśmy wstrząśnięci. To niewyobrażalna tragedia dla tej rodziny, dlatego nie chcielibyśmy naszymi wypowiedziami potęgować bólu najbliższych. Jednak wiedząc, że rodzina (co zupełnie zrozumiałe) szuka odpowiedzi na pytanie - czy śmierci dziecka można było uniknąć - ma żal również do nas - chcielibyśmy podać kilka faktów. Otóż na monitoringu wizyjnym przy wejściu do SOR, po godzinie 19-tej, pojawiła się matka z dzieckiem na ręku, wobec której przez videofon rozpoczęto tzw. procedurę pretriage, polegającą na wstępnej ocenie stanu pacjenta, służącej określeniu trybu jego przyjęcia. Procedura ta nie stanowi porady medycznej, ani też nie wstrzymuje dalszego udzielenia świadczenia, a jedynie ma określić, który z pacjentów powinien zostać przyjęty w obszarze dedykowanym pacjentom z podejrzeniem zakażenia koronawirusem" - podano w oświadczeniu. Poinformowano, że "z wyjaśnień ratownika medycznego wynika, że kobieta nie zdecydowała się na skorzystanie z pomocy lekarza SOR-u, ani też nocnej i świątecznej opieki lekarskiej, pomimo otwartych drzwi wejściowych w momencie zakończenia rozmowy. Szczegóły tejże rozmowy, jaka odbyła się pomiędzy osobami towarzyszącymi dziecku, a ratownikiem medycznym stanowią przedmiot ustaleń organów ścigania, wobec czego nie będziemy wypowiadać się na ten temat. Zapis video pokazuje, że po krótkiej rozmowie kobieta oddaliła się wraz z dzieckiem. Nagranie obrazuje też dobry stan dziecka, które jest przytomne, ruchliwe i nic nie wskazuje, że za kilkanaście godzin rozegra się dramat z tak tragicznym finałem".