Sąd Okręgowy w Poznaniu - Ośrodek Zamiejscowy w Pile uznał, że wadliwa organizacja pracy szpitala w Trzciance doprowadziła do śmierci córki Beaty K. podczas porodu. 11 lutego 1998 r. Beata K. oczekiwała w szpitalu na poród. Nad ranem doszło do pogorszenia stanu zdrowia dziecka. Lekarz położnik zadecydował o natychmiastowym przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Zabiegu nie można było wykonać, bo w szpitalu nie było anestezjologa. Według regulaminu szpitala, lekarz anestezjolog mógł dyżurować w domu pod telefonem. Wezwany przyjechał do szpitala po kilkunastu minutach, jednak dziecko urodziło się martwe. Biegły ginekolog stwierdził, że gdyby anestezjolog był na miejscu, to dziecko prawdopodobnie urodziłoby się żywe. - Niedopuszczalnym jest - zdaniem sądu - takie organizowanie pracy szpitala, aby na całodobowym oddziale ginekologiczno-położniczym nie było stałych dyżurów anestezjologicznych. Powoływanie się na przeciętne standardy panujące w innych szpitalach jest także niedopuszczalne, jeżeli wynikiem stosowania tych standardów są szkody wyrządzane pacjentom - powiedziała uzasadniając wyrok sędzia Aleksandra Łaskarzewska-Paliwoda. Sąd ustosunkował się także do wysokości przyznanego odszkodowania. Zdaniem sądu, 30 tys. zł zadośćuczynienia jest w tym wypadku kwotą wystarczającą za cierpienia psychiczne powódki spowodowane śmiercią córki. Według sądu przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia konieczne było wzięcie pod uwagę obecnego poziomu zamożności społeczeństwa. Radca prawny Beaty K. zapowiedział apelację od wyroku do sądu okręgowego. Będzie domagał się wyższego odszkodowania. Nie wiadomo, czy od wyroku odwoła się dyrekcja szpitala w Trzciance.