Kazimierz Zasada z Jastrowia w Wielkopolsce swoją pasiekę prowadzi od 20 lat. Mężczyzna jest pszczelarzem-amatorem. W sobotnie popołudnie odkrył, że z owoców pasji, którą zaraził się od ojca, nie pozostało praktycznie nic. - Wyszedłem do pasieki i zobaczyłem, że jest otwarta. Podszedłem bliżej i złapałem się za serce. Wszystkie porozrzucane. Nie to że jeden, dwa. Wszystkie ule były rozrzucone - opowiadał "Wydarzeń". Córka pszczelarza nie ma wątpliwości, że ule zniszczyli wandale. - Zwierzęta nie szukają furtki, żeby wejść. A tutaj było zniszczone wejście. Także ewidentnie jest to dzieło człowieka - powiedziała Joanna Wójcik. Tysiące pszczół zamarzło Żyjące w pasiekach pszczoły, pozbawione schronienia, zamarzły. Właściciel szacuje, że zginęło nawet 30 tysięcy owadów. - One były rozrzucane w krzakach. Ktoś zdjął je i zrzucił - stwierdził właściciel. Skutki bezmyślnego aktu wandalizmu będą poważne. Odczuje je nie tylko właściciel zniszczonej pasieki. - Tu wszyscy ci, co mają drzewa owocowe, korzystają z pracy moich pszczół. Jeśli ich nie będzie, drzewa nie będą zapylone - tłumaczył mężczyzna. Z kilkunastu uli ocalały tylko dwa. Zamieszkujące je owady nie miały szans na przeżycie w zimowych warunkach. Pszczelarz przyznaje, że początkowo chciał zrezygnować z prowadzenia pasieki i zlikwidować ją. Nie pozwolili mu na to jednak najbliżsi - córka, syn i wnuki chcieli, aby kontynuował swą pracę. Internetowa zbiórka uratuje pasiekę? Bliscy pana Kazimierza, który wcześniej wielokrotnie pomagał innym pszczelarzom, zaapelowali o pomoc w odbudowaniu pasieki. Uruchomili internetową zbiórkę na odbudowanie pasieki. - Po dwóch dniach nasz post ma ponad 12 tysięcy udostępnień. Jak tata przeczytał o tym wszystkim, to jest kawał chłopa, więc jak płacze... to jest coś - mówi Joanna Wójcik. Wszystko wskazuje na to, że uda się założyć nowe pszczele rodziny. Do celu jest już naprawdę blisko. Teraz pan Kazimierz planuje stworzenie pasieki edukacyjnej. Chce, aby dzieci z okolicznych szkół mogły w niej poznawać tajniki życia pszczół. W sprawie zniszczeń śledztwo prowadzi złotowska policja. - To nie jest mała szkodliwość społeczna. Na ul teraz trzeba przeznaczyć około tysiąc złotych. Jeżeli dwadzieścia uli zniszczono, to wychodzi ponad 20 tysięcy zł straty - powiedział Marek Borski, prezes Zarządu Mazowieckiego Związku Pszczelarzy. Sprawcy albo sprawcom grozi nawet pięć lat więzienia.