Czasem wiąże się to z faktem, że po przeprowadzce na wieś rodzice wolą zostawić swoje pociechy w macierzystych szkołach i nie fundować im stresu związanego z przenosinami do innej placówki. Tego typu decyzje są jak najbardziej zasadne, ale są też tacy, którzy w kuluarowych rozmowach mówią wprost: edukacja w większym mieście jest lepsza i zapewni lepszy start w przyszłość. Czy to rzeczywiście reguła? Głównie Wilkowice W gminie Lipno zameldowanych jest 872 dzieci realizujących obowiązek nauki z szkole podstawowej bądź gimnazjum. Kilkadziesiąt z nich uczy się w Lesznie. Jak zaznacza Leokadia Konieczna, inspektor ds. oświaty, ochrony przeciwpożarowej oraz spraw wojskowych w Urzędzie Gminy Lipno, migracja uczniów dotyczy głównie Wilkowic. W innych miejscowościach są to sporadyczne przypadki. - W obwodzie wilkowickiej szkoły podstawowej mieszka 177 dzieci, z czego 38 uczy się poza obwodem, głównie w Lesznie. Większość rodziców nie tłumaczy swej decyzji przekonaniem, że miejscowa podstawówka kształci gorzej, lecz tym, że właśnie przeprowadzili się z Leszna do Wilkowic i nie chcą zmieniać środowiska szkolnego, w którym ich pociecha już się zaaklimatyzowała - przyznaje Leokadia Konieczna. Inni argumentują, iż pracują długo, a w Lesznie ich dziecko może po lekcjach pójść na dodatkowe zajęcia czy na basen i wspólnie z rodzicami wrócić po południu do domu. - W Wilkowicach również mamy świetlicę, zajęcia dodatkowe, ale nie możemy nikogo do niczego zmuszać. Decyzję o przyjęciu ucznia spoza obwodu podejmuje dyrektor szkoły. Jeśli są wolne miejsca, a uczeń nie należy do takich, którzy sprawiają problemy wychowawcze, zazwyczaj droga do przenosin jest otwarta - dodaje Leokadia Konieczna. Podobnie sytuacja wygląda w gimnazjum w Lipnie. W tej szkole, poza obwodem uczy się 46 dzieci, także głównie z Wilkowic. Bo uczą niemieckiego W gminie Rydzyna rzecz dotyczy zwłaszcza Dąbcza oraz Rydzyny, gdzie osiadło najwięcej leszczyniaków. Wojciech Jędrzejczak, dyrektor szkoły podstawowej w Dąbczu, przyznaje, iż poza obwodem miejscowej podstawówki uczy się ponad 30 młodych ludzi. Kilkoro uczniów poszło do szkół specjalnych, są też przypadki, że ktoś wyjechał za granicę bądź chodzi do szkoły podstawowej w Rydzynie, gdyż ma bliżej. - Niektórzy rodzice rezygnują z naszej szkoły, bo uczymy... języka niemieckiego. Tłumaczymy, że jeśli zbierze się grupa chętnych, zorganizujemy dodatkowe zajęcia z angielskiego. Rodzice wolą jednak od razu dać dziecko do Leszna. Są tacy, którzy przed podjęciem takiej decyzji w ogóle nie sprawdzają, jaką mamy bazę, jakie osiągamy wyniki - ubolewa Wojciech Jędrzejczak. Placówka współpracuje ze szkołą w niemieckim Lehnin. Szkoła w Dąbczu dysponuje też wieloma pomocami dydaktycznymi. Co roku spora grupa absolwentów, może poszczycić się bardzo wysokim wynikiem ze sprawdzianu szóstoklasistów. - Mankamentem jest to, że nie mamy sali gimnastycznej. W najbliższych latach ma jednak zostać wybudowany taki obiekt. Zajęcia z WF-u odbywają się w świetlicy wiejskiej. Poza tym nasi uczniowie regularnie jeżdżą na basen - podkreśla dyrektor podstawówki w Dąbczu. Przenoszą "na siłę" W gimnazjum w Rydzynie szacują, że w każdym roczniku trzy - cztery osoby uczą się poza obwodem, zazwyczaj w Lesznie. Zdaniem dyrektorki rydzyńskiej placówki Jolanty Kotyś - Dworakowskiej, większość takich przesunięć wiąże się z aspiracjami rodziców przekonanych, że Leszno zapewni ich dzieciom lepszy start w przyszłość. - Niektórzy rodzice "na siłę" przenoszą swoje dziecko do szkół leszczyńskich. I później zdarzają się powroty, bo uczeń nie potrafi odnaleźć się w nowym środowisku - przyznaje Jolanta Kotyś - Dworakowska. Tymczasem - jak dodaje pani dyrektor - szkoła może poszczycić się dobrymi wynikami egzaminu gimnazjalnego, przewyższającymi średnią krajową. Uczniowie korzystają z zajęć wyrównawczych z matematyki, języka polskiego, fizyki, chemii oraz języków obcych. Spory nacisk kładzie się również na przygotowanie do egzaminu. Jest też oferta dla tych, którzy chcą przygotować się do przedmiotowych olimpiad. W szkole działa koło recytatorskie, teatr ruchu, koło miłośników Rydzyny, pasjonatów historii. Są zajęcia plastyczne, wokalne oraz sportowe. Młodzież ma do dyspozycji nową halę gimnastyczną, a od kilku dni także Orlika. - Szkoły wiejskie czy z małych miast mogą korzystać z unijnych programów adresowanych specjalnie dla nich. My skorzystaliśmy z projektu "Zajęcia pozalekcyjne kluczem do sukcesu gimnazjalisty", w ramach którego drugoklasiści uczęszczają na 2 godziny tygodniowo dodatkowych bezpłatnych zajęć przygotowujących do egzaminu - kończy pani dyrektor. Warto spojrzeć na statystyki Na koniec warto spojrzeć na egzaminacyjne statystyki. Ogólnie szkoły z Leszna lepiej wypadły na sprawdzianie szóstoklasistów oraz w części humanistycznej egzaminu gimnazjalnego. Ale już jeśli chodzi o część matematyczno - przyrodniczą, powszechnie uważaną za trudniejszą, tu lepszy wynik uzyskały szkoły z powiatu leszczyńskiego. Gdy spojrzymy na wyniki poszczególnych szkół, zarówno podstawówek, jak i gimnazjów, w żadnym z zestawień nie jest tak, że górę tabeli zajmują leszczyńskie szkoły, a te okoliczne - ostatnie miejsca. Wręcz przeciwnie, w minirankingu gimnazjów na pierwszych dwóch miejscach znalazły się szkoły wiejskie: w Kąkolewie oraz Krzycku Wielkim. Reasumując: w przypadku gimnazjów przenosiny czasami są zasadne, zwłaszcza, gdy rodzice chcą, by ich dziecko uczyło się w placówce dwujęzycznej czy realizującej jakiś innowacyjny projekt. Natomiast mówienie o lepszym starcie - w przypadku podstawówek - jest w większości przypadków chyba lekką przesadą. Coraz trudniejszy orzech do zgryzienia mogą mieć też gminne samorządy. Wysokość tzw. subwencji oświatowej nie zależy bowiem od liczby młodych ludzi mieszkających w danej gminie, lecz od tego, ilu ich uczy się w gminnych szkołach. Anna Maćkowiak