Według śledczych obecny wiceprezydent, jako prezes własnej spółki, kupował towary i zamawiał usługi, ale nie płacił za nie. Kwota jego zobowiązań wynosi około 150 tys. zł. Prokuratura zarzuca mu także zawyżenie wartości spółki w celu podjęcia kredytu bankowego. W ubiegłym tygodniu sąd zamknął przewód i wysłuchał mów końcowych. Prokurator zażądał wtedy kary 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Sąd zdecydował, że sprawa dotyczy działalności Sztandery w okresie 1999-2002 i potrzebna jest nowa ocena sytuacji finansowej jego firmy. Wcześniej wnioskowali o to obrońcy. Biegłemu wyznaczono trzymiesięczny termin na opracowanie opinii, w której powinien ocenić, czy w firmie Sztandery istniało zagrożenie niewypłacalności i czy istniała możliwość ogłoszenia jej upadłości. - Postanowienie oznacza, że sąd powziął wątpliwości co do zasadności twierdzeń w opinii biegłego powołanego przez oskarżyciela publicznego i tym samym podzielił stanowisko obrony, że należy powołać nowego biegłego z dziedziny rachunkowości - powiedział obrońca Sztandery, Sławomir Balcerzak. Dodał, że nowa opinia powinna pozwolić na wyjaśnienie wszelkich wątpliwości obrony, ponieważ wcześniejsza opinia była oparta na przepisach nie obowiązujących w dniu popełnienia zarzucanych czynów. - Jeśli te przepisy nie obowiązywały, to nie mogą stanowić podstawy do opiniowania i formułowania wniosków końcowych - podkreślił obrońca. Sztandera nie przyznaje się do winy. Mówi, że nikogo nie oszukał i nie miał nawet takiego zamiaru. Przed sądem odpowiada także jego krewny, który w pewnym momencie przejął od niego firmę. Sztandera pełni funkcje wiceprezydenta Kalisza drugą kadencję. Prezydent miasta Janusz Pęcherz uważa, że dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok, nie wyciągnie żadnych konsekwencji wobec swojego zastępcy. Podkreśla, że zarzucane mu czyny nie dotyczą okresu, w którym Sztandera był wiceprezydentem.