Adam Hałupniczak przez całe życie pracował dla kogoś. Dwa lata temu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i założył własny interes. Z Powiatowego Urzędu Pracy we Wrześni otrzymał dotację na jego rozkręcenie. Jako że mieszka w Marzeninie i ma spore pomieszczenie gospodarcze, otworzył w nim warsztat blacharski. - Chciałem robić to, co umiem najlepiej, czyli naprawiać samochody - mówi A. Hałupniczak. Przez ponad rok nikomu nie przeszkadzało to, że warsztat powstał w budynku, w którym pomieszczenia gospodarcze mają także dwaj sąsiedzi pana Adama. Nie przeszkadzał im również hałas ani stojące na wspólnym podwórku samochody, które przyprowadzono do naprawy. Wszystko zmieniło się, kiedy do trzyrodzinnego domu przyprowadził się nowy sąsiad. - Kupując to mieszkanie, wiedział, że mąż ma tutaj warsztat blacharski, widział samochody. I wtedy nie robił z tego żadnego problemu. Dopiero teraz - opowiada Marzena Hałupniczak. W kwietniu 2010, za sprawą pisma od dwóch sąsiadów, w warsztacie pojawili się pracownicy Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego we Wrześni. Dokonano kontroli legalności użytkowania tego obiektu. - Okazało się, że nie przekształciliśmy go na warsztat, że musimy wystąpić do gminy o wydanie decyzji o warunkach zabudowy dla zmiany sposobu użytkowania istniejącego pomieszczenia - dodaje kobieta. - Kazano natychmiast opuścić mężowi warsztat, zabrać z niego wszystkie narzędzia. Stwierdzono, że pracuje on nielegalnie. A przecież my nie mieliśmy pojęcia, że jest taki wymóg, nikt nam o tym nie powiedział. Mieliśmy wcześniej kontrolę z PUP-u, sprawdzali dokumenty, warsztat. Nikt słowem nie wspomniał, że konieczna jest taka decyzja. A. Hałupniczak wyprowadził się z warsztatu, ale nie zaprzestał pracy. Dalej naprawia auta, tyle że na dworze. W międzyczasie trwa papierowa walka. - Sąsiedzi odwołują się od każdej pozytywnej decyzji, jaką otrzymamy z instytucji zaangażowanych w sprawę. Wynajęli nawet prawnika. Powiedzieli nam wprost, że nigdy nie zgodzą się na ten warsztat - mówi pani Marzena. Państwo Hałupniczakowie mają dużą działkę przylegającą do domu i wspomnianego budynku gospodarczego. To na niej stoją teraz wszystkie samochody. Starają się także o legalizację nowego wjazdu na swoją działkę, by w żaden sposób nie narażać się już sąsiadom. Chociaż podwórko jest w sporej części ich własnością, są gotowi nie korzystać z niego, by uniknąć konfliktów. - Mam czworo dzieci, które chcą jeść. Muszę pracować, by zarabiać, i nie rozumiem, dlaczego ktoś mi to uniemożliwia. Przecież wiele osób ma w swoim bezpośrednim sąsiedztwie takie warsztaty i nikt nie zachowuje się tak, jak ci ludzie - dodaje pan Adam. Tymczasem jego sąsiedzi zgodnie twierdzą, że nie pozwolą, by gmina wydała Hałupniczakowi pozwolenie na warsztat. - Będziemy odwoływać się do skutku. Jeśli będzie trzeba, pójdziemy do sądu. Nie chcemy u siebie takich hałasów, błysków spawarki i niepozabezpieczanych samochodów. Mamy dzieci, o których musimy myśleć - mówi Tomasz (nazwisko do wiadomości redakcji - przy. red.). Co na to urzędnicy? - Obecnie projekt jest w trakcie uzgadniania. W ciągu dwóch tygodni poznamy stanowiska wszystkich instytucji i wtedy wydamy decyzję - informuje Anna Ratajczyk z UMiG we Wrześni. Dorota Tomaszewska