Niestety, w tym roku po raz kolejny, nie dowiedzieli się tego widzowie największych polskich stacji telewizyjnych. Na rogale - ten typowo wielkopolski specjał - 11 listopada do Poznania zjeżdżają tłumy gości, także zza granicy. Coraz częściej kupujący proszą o pyszne ciastka w obcych językach, bo dzięki staraniom naszych cukierników o unijny certyfikat rogale marcińskie stały się kolejną znaną polską specjalnością. Wydawałoby się, że jest to oczywiste - i pewnie jest dla wszystkich, z wyjątkiem ogólnopolskich mediów. Bo jeśli ktoś spoza Wielkopolski chciał obejrzeć tegoroczną paradę świętomarcińską w telewizji albo pokazać znajomym, jak poznaniacy bawią się 11 listopada - srodze się rozczarował. W niedzielnych wieczornych wydaniach programów informacyjnych duży materiał Imieninom Ulicy Święty Marcin poświęcił jedynie Polsat w "Wydarzeniach". Ani dla "Wiadomości" TVP, ani dla "Faktów" TVN nie było to wystarczająco ważne i ciekawe. Znalazło się natomiast miejsce dla burzliwej dyskusji latynoskich polityków w sprawach Ameryki Południowej - bezsprzecznie, znacznie ważniejsze i bardziej interesujące dla polskiego widza. Oczywiście oba najpopularniejsze polskie dzienniki telewizyjne nadały obszerne relacje z uroczystości obchodów Święta Niepodległości w Warszawie, zupełnie jakby to było jedyne miejsce na ziemi, w którym świętuje się 11 listopada. Obecność Poznania w ogólnopolskich mediach zawsze było kwestią drażliwą. W naszym mieście dzieje się całkiem sporo imprez na ogólnopolskim, jeśli nie międzynarodowym poziomie, których kompletnie nie dostrzega się w Warszawie. Mamy Międzynarodowe Targi Poznańskie, które cieszą się uznaniem na całym świecie - z wyjątkiem warszawskich mediów, które z wielką przyjemnością nadają za to audycje z targów uzbrojenia odbywających się w Kielcach. Mamy Międzynarodowy Festiwal Malta, który również musi się dobijać o "rozsądne" godziny emisji swoich spektakli i wydarzeń w telewizji - a przecież to także impreza znana na całym świecie. Mamy wreszcie nasze oryginalne i wyjątkowe Imieniny Ulicy z rogalami świętomarcińskimi - ale żadna z tych imprez nie jest w stolicy uważana za na tyle ważną i na tyle ciekawą, by wspomnieć o niej w najlepszych godzinach oglądalności. Gdyby chociaż Święty Marcin był gejem! Albo gdyby na paradzie pobili się politycy, tylko koniecznie centralni, bo ci prowincjonalni nikogo nie interesują - to co innego. Ale Święty Marcin nie jest gejem, parada nie przypomina Love Parade z Berlina, ani nawet Marszu Równości, który jakimś cudem jest chętnie pokazywany w ogólnopolskich stacjach telewizyjnych. Zainteresowanie publiczności, oryginalność imprezy nie mają tu najmniejszego znaczenia, bo żeby je docenić, trzeba by było wyjść poza stołeczne schematy i priorytety. Niestety, zdaniem central telewizyjnych to, co najważniejsze, może się dziać tylko w Warszawie. No i słusznie, przecież co ważnego albo ciekawego może się wydarzyć w takim prowincjonalnym, 500 - tysięcznym grodzie nad Wartą...? Anna Łubas Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl