W Poznaniu likwidacji stawek maksymalnych domagają się na razie taksówkarze, przede wszystkim niezrzeszeni. W Pradze dyskutują o tym liczni czytelnicy dziennika "Lidove Noviny". Zaczęło się od taksówkarza, który zamiast dozwolonych 28 koron za kilometr policzył turyście 90. Sprawa trafiła do sądu, a sąd przyznał rację... taksówkarzowi. Części opinii publicznej pochwaliła sąd za "wolnorynkowe" podejście, inni jednak zwrócili uwagę, że cudzoziemiec wsiadający na lotnisku do mafijnej taksówki ma dość ograniczony wybór. W Radzie Miasta Poznania większość mandatów ma liberalna Platforma Obywatelska. Czy zatem czeka nas zniesienie stawek maksymalnych? - Nie unikniemy takiej dyskusji - przyznaje Wojciech Kręglewski, szef klubu PO. - Osobiście byłem przeciwko wprowadzenia takich stawek. W zamian proponuję "miękkie rozwiązanie". Co to oznacza? Miasto by użyczało swojego herbu tylko tym taksówkarzom, którzy respektowaliby zasadę uczciwego traktowania pasażerów. Na dworcach i lotnisku znalazłaby się o tym informacja, a ostateczny wybór należałby do pasażera.