Kierowca go wyminął w ostatniej chwili, jednak uratowanie pijanego mężczyzny kosztowało życie Wandy M. i maleńkiego Czarka. Mariusz W. miał równo 1,3 promila alkoholu we krwi, w chwili gdy doszło do wypadku pod Mieściskiem. Mężczyzna zbiegł z miejsca, wkrótce po tym, gdy rozbite auto z pasażerami w środku zaczęło płonąć. Na oczach przerażonego kierowcy zginęli jego żona i synek. Trwająca kilkanaście miesięcy sprawa zakończyła się w piątek (26 września). Sąd ogłosił wyrok: rok i 10 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności i ośmioletni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Wyrok nie jest prawomocny. Splot nieszczęśliwych okoliczności W kilka dni po tragedii na drodze z Kłecka do Wągrowca prokuratura postawiła mieszkańcowi Damasławka zarzut spowodowania wypadku, w wyniku którego śmierć poniosły dwie osoby. Mariuszowi W. groziło za to nawet 12 lat więzienia! Prokurator, który 31 grudnia 2007 r. skierował do sądu akt oskarżenia żądał dla oskarżonego dwóch lat więzienia. Mężczyzna w chwili wtargnięcia pod koła ciężarówki miał bowiem ponad 1,3 promila alkoholu we krwi i dodatkowo uciekł z miejsca wypadku. Po żmudnych przesłuchaniach Sąd Rejonowy w Wągrowcu skazał mężczyznę na 22 miesiące więzienia. - Sąd wziął m.in. pod uwagę fakt, że wypadek był tragiczny w skutkach. Śmierć poniosły dwie osoby, a winę za to ponosi oskarżony. Z drugiej strony do zdarzenia doszło wskutek splotu wielu nieszczęśliwych okoliczności, a Mariusz W. przyczynił się do wypadku poprzez to, że znalazł się właśnie w tej chwili na drodze, że był nietrzeźwy, nieoświetlony i szedł prawą stroną drogi, nie ustępując pierwszeństwa przejazdu - argumentowała sędzia Katarzyna Masarczyk. Zdaniem sądu samo naruszenie przepisów w ruchu drogowym nie było rażące, gdyż Mariusz W., co prawda był pijany, ale nie kierował w momencie wypadku żadnym pojazdem. Nie przyznawał się W trakcie samego procesu oskarżony choć początkowo przyznał się do winy to kilkakrotnie zmieniał swoje zeznania. Najpierw oświadczył, że w momencie tragedii nie był pijany, by w końcu zaprzeczyć jakoby w ogóle miał być feralnej nocy na drodze w okolicach Mieściska. Sąd dał jednak wiarę zeznaniom kierowcy TIR-a, który próbował wyminąć pijanego Mariusza W. i w wyniku manewru uderzył w nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę. W czasie procesu mówiło się nieoficjalnie, iż oskarżony może zostać uniewinniony ze względu na stan zdrowia psychicznego, jednak dwa niezależne zespoły lekarzy psychiatrów orzekły zgodnie: Mariusz W. w chwili wypadku nie miał ograniczonej poczytalności. Oprócz kary więzienia sprawca wypadku przez osiem lat ma zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, w tym roweru. Wyrok nie jest prawomocny, a sędziowie w najbliższych tygodniach spodziewają się apelacji obrońcy Mariusza W. Cena życia Tragedia rozegrała się pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Mariusz W. wtargnął pod koła TIR-a jadącego z Mieściska w stronę Kłecka. Kierowca auta chcąc ominąć pijanego i nieoświetlonego mężczyznę odbił w lewo, zahaczając naczepą o nadjeżdżający z naprzeciwka samochód ciężarowy. Ten z kolei uderzył w drzewo i niemal natychmiast stanął w płomieniach. Z szoferki wydostał się jedynie kierowca, który mógł tylko bezradnie patrzeć, jak w płomieniach giną jego żona Wanda i 3,5-roczny synek Kacper, mieszkańcy Czaplinka (woj. zachodniopomorskie). Strażacy przez kilkadziesiąt minut gasili auto, które siłą rozpędu wyrwało przydrożne drzewo Po kilkudziesięciu minutach poszukiwań po okolicy policjanci odnaleźli pijanego Mariusza W. Mimo wniosku prokuratora, sąd nie zastosował wobec niego aresztu tymczasowego, a jedynie dozór policyjny. Przed rokiem w sierpniu pod Mieściskiem zginęła matka z dzieckiem. Pijany mężczyzna przez którego doszło do wypadku, został skazany na 22 miesiące więzienia... BARBARA WICHER