Poszukiwaniami miejsca pochówku zajął się Edward Matuszczak z Poznania, syn jednego z poległych. Jak powiedział , poszukiwania zabrały mu kilkadziesiąt lat. - Ojciec zginął, gdy miałem prawie dwa lata. Po wojnie dostaliśmy orzeczenie sądu o zgonie naszego ojca pod Kutnem. Jako młody człowiek pojechałem w tamte okolice szukając grobu ojca, ale tam go nie znalazłem. Nie mogłem się z tym zgodzić, bo przecież odnajduje się groby faraonów, a nie można ustalić miejsca pochówku żołnierza? - powiedział . Na ślad grobu Edwardowi Matuszczakowi udało się natrafić dopiero w 2007 roku w Środzie Wielkopolskiej. Przez trzy lata trwały przygotowania do odsłonięcia tablicy. Ufundował ją Wielkopolski Urząd Wojewódzki w Poznaniu. - Po wszystkich poszukiwaniach i po tylu latach okazało się, że ojciec zginął 12 kilometrów od własnego domu. Dziś byłem na niezwykle uroczystym pogrzebie swojego ojca i jego czterech kolegów - przyznał Matuszczak. 4 września 1939 r. oddziały 55. Poznańskiego Pułku Piechoty przemieszczały się na trasie Środa - Września - Otoczno. W pewnym momencie nadleciały dwa samoloty zrzucając bomby. Jedna z nich spadła na pierwszą kompanię karabinów maszynowych, powodując śmierć pięciu żołnierzy. Ofiary nalotu zostały pochowane na cmentarzu w Środzie Wlkp. na początku września 1939 r., tuż za pomnikiem poświęconym poległym pracownikom Cukrowni Środa. Mogiła istniała do roku 1974. Jej lokalizację udało się ustalić m.in. na podstawie rozmów z osobami, które opiekowały się grobem, i danych z Archiwum Państwowego w Poznaniu.