Jak poinformował w piątek Sławomir Brandt, rzecznik prasowy wielkopolskiej straży pożarnej, mężczyźni byli w wieku ok. 50 lat. Ich ciała znaleziono w dwóch pokojach, w łóżkach. Według wstępnych ustaleń, czad wydobywał się z podgrzewacza przepływowego, tzw. junkersa. Na miejscu zdarzenia pracuje straż pożarna, policja i prokuratura. Liczba tegorocznych śmiertelnych zatruć czadem w regionie wzrosła tym samym do siedemnastu. Do wielkopolskich szpitali z objawami zatrucia tlenkiem węgla trafiło do tej pory około 140 osób. Apel policjantów i strażaków wciąż aktualny To niestety nie pierwszy tego rodzaju wypadek. Dlatego policjanci i strażacy nadal apelują o to, by zadbać o stan techniczny urządzeń wykorzystywanych do ogrzewania mieszkań - fachowcy powinni przeprowadzić kontrolę urządzeń grzewczych oraz związanych z nimi instalacji. Nie należy też samodzielnie dokonywać przeróbek czy napraw takich urządzeń. Cichy zabójca uderza z ukrycia Czad, czyli tlenek węgla, jest gazem powstającym w procesie spalania. Nie ma smaku, zapachu, barwy, nie szczypie w oczy. Wchłania się do organizmu przez oddychanie. W płucach wiąże się z hemoglobiną, uniemożliwiając jej przenoszenie tlenu. Prowadzi to do niedotlenienia, a w konsekwencji do śmierci, która przy stężeniu czadu rzędu 70 proc. następuje nawet w 20 minut. Większe stężenie może spowodować natychmiastowy zgon. Najczęstszą przyczyną zatrucia czadem są pożary i wadliwa instalacja grzewcza. Np. piecyk gazowy w małej łazience bez lub z niedrożnym przewodem kominowym może w ciągu minuty wytworzyć 29 dm sześc. tlenku węgla - dawkę, która może zabić. Wdychanie nawet niewielkiej ilości tlenku węgla może spowodować zatrucie, silny ból głowy, wymioty, zapadnięcie w śpiączkę, a w końcu śmierć.