- Oby ta katastrofa przyczyniła się do jedności w naszej Ojczyźnie, by te wszystkie czyny, które zostały dokonane przez nich (ofiary katastrofy - przyp. red.), łącznie z ofiarą krwi, zaowocowały dla dobra naszego kraju - mówił w kazaniu ksiądz Bolesław Stefaniak. Gabriela Zych była prezesem kaliskiego Stowarzyszenia Rodzina Katyńska. W Kozielsku został zamordowany jej teść, kapitan Stefan Zych. Sprawami Katynia zajmowała się ze względu na pamięć o swoim mężu Lechu, który stracił ojca mając 9 lat. Po jego śmierci przejęła kierowanie Rodziną Katyńską. Po maturze pracowała krótko w sądzie, później Zychowie żyli z chałupnictwa. Wychowali dwoje dzieci. Jej mąż zmarł 10 lat temu. Wtedy uznała, że jej obowiązkiem jest zajęcie się sprawami katyńskimi, które były dla niej - jak mówiła - świętością. Pragnęła, by pamięć o Katyniu nie została zmarnowana przez następne pokolenia, by przetrwała - wspominała matkę córka Izabela. Przed katastrofą pani Gabriela chorowała. Przeszła operację serca, ale bardzo chciała jeszcze raz zobaczyć Katyń. Ze względu na stan zdrowia nie mogła pojechać tam pociągiem, poprosiła o miejsce w samolocie. - Bardzo jej na tym zależało. Wiedząc o poważnej chorobie, chciała zakończyć ten rozdział ostatnią wizytą w Katyniu - twierdzi córka. Jeszcze dzień przed katastrofą posadziła w Kaliszu Dęby Pamięci ku czci Ofiar Katynia. Odsłoniła w tym dniu także tablicę pamiątkową poświęconą zamordowanemu w Katyniu, generałowi Mieczysławowi Smorawińskiemu. Generał urodził się w Kaliszu, tutaj uczył się w Szkole Handlowej. Do Katynia pani Zych wybrała się po raz piąty. Żyła 69 lat. Została uhonorowana pośmiertnie Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski. Po zakończeniu mszy św. jej syn Przemysław powiedział dziennikarzom, że "mama żyła Katyniem i uważała, iż sprawę tej zbrodni trzeba wyjaśnić do końca". Zych krytykuje atmosferę jaka wytworzyła się wkrótce po katastrofie. - Katastrofa smoleńska została wtrącona do polityki, szybko zaczęły się rozgrywki polityczne. Do tej pory gra się katastrofą smoleńską jak piłeczką - dwie drużyny chcą coś ugrać - mówił. Podkreślił, że działalność jego mamy nie była związana z polityką. Zych nie wybiera się ani do Smoleńska, ani do Warszawy, ani do Krakowa. - To jest mój protest przeciwko temu wszystkiemu, co się dzieje po katastrofie. Nie pojadę też do Rosji z powodu ich "pięknego" raportu MAK-u - powiedział Zych. Poinformował, że 10 kwietnia wybierze się na cmentarz i na grobie swojej matki złoży kwiaty.