- Miał 10 lat, kiedy się to zaczęło - mówi Jolanta Szablewska. - Bardzo mu spuchła lewa noga, bolało. Lekarze nie potrafili powiedzieć, co się z nim dzieje. W końcu padła diagnoza: przetoka tętniczo-żylna. - Można powiedzieć, że jego żyły w lewej nodze są dziurawe i wycieka z nich krew do nogi - opowiada mama Kamila. - Stąd bierze się ta opuchlizna, kłopoty z chodzeniem i ból. Ból czasami nie do zniesienia. Jak wtedy, dwa albo trzy lata temu, gdy pędzili na oddział dziecięcy do szpitala w Gostyniu, bo Kamilowi tak spuchła noga, że wydawało się, że mu pęknie. - Najgorsze było to, że nikt, żaden lekarz nie potrafił mu tak do końca pomóc - mówi Agnieszka Kaczmarek, babcia Kamila. - Od 6 lat jeździmy od szpitala do szpitala - opowiada mama chłopca. - W Warszawie kazali nam rok czekać na operację, trafiliśmy więc do Katowic. Tam założyli Kamilowi stenty w żyłach w nodze. Pomogło na krótko. Z kolei specjaliści w Lublinie proponowali, że założą na żyły plastikowe protezy, ale gwarancji nie dawali. Uprzedzili, że w razie niepowodzenia będą musieli amputować nogę. Nie zdecydowałam się na taką terapię. Kolejną operację, w styczniu tego rok Kamil miał we Wrocławiu. - Jest trochę lepiej - zapewnia chłopak, ostrożnie poprawiając się na krześle, by nie urazić chorej nogi. Kamil na dwór nie wychodzi. Ale za to ma kilka pasji. Pierwsza to komputer, druga książki fantastyczne, trzecia filmy przyrodnicze, czwarta - znaczki pocztowe, których ma już kilka klaserów. Piąta to rysowanie kredkami olejnymi. No a szósta to... zapałki. A raczej budowle z zapałek. - Tata opowiadał, że jak był młody, to zrobił taki domek z zapałek i postanowiłem spróbować - opowiada Kamil. Na jedną budowlę Kamil zużywa od 2000 do 3000 wypalonych zapałek. Najpierw je wypala, a potem obkleja stworzone wcześniej z kartonu szablony. To szablony wymyślonych przez niego budynków: zamków, kościołów, warowni, pałaców. Jedenaście takich obiektów stworzonych przez Kamila można do końca sierpnia oglądać w bibliotece publicznej w Bojanowie. - A mógłby pan napisać, że po wystawie będzie je można kupić? - dopytuje Kamil. - Zbieram na aparat fotograficzny - tłumaczy. Aktualnie to właśnie aparat najbardziej zaprząta jego głowę. Rodzice i babcia mają natomiast inne zmartwienie. - W gimnazjum Kamil miał indywidualny tok nauczania, nauczyciele przyjeżdżali do domu - mówi mama. - A teraz złożył dokumenty do technikum informatycznego w Bojanowie. Martwimy się tylko, że nie będzie miał jak się dostawać do szkoły. Autobus szkolny uczniów do szkół średnich nie dowozi. Rowerem dojechać do szkoły Kamil nie da rady. Być może rozwiązaniem byłby skuter, ale Kamil jadąc do szkoły musiałby przejeżdżać przez ruchliwa "piątkę", a to w jego stanie wiązałoby się z ogromnym ryzykiem. No i nie mógłby jeździć skuterem w jesienne słoty czy w mróz. Jeśli któryś z czytelników miałby pomysł, jak pomóc Kamilowi, proszony jest o kontakt na adres: redakcja@panoramaleszczynska.pl. Arkadiusz Jakubowski