Trzeba przyznać, że organizatorzy wykazali się pomysłowością. Obowiązywały stroje rodem z Dzikiego Zachodu, z głośników płynęła muzyka country, a boisko pełne było westernowych gadżetów. Na słupach ogłoszeniowych wisiał list gończy za... burmistrz Czempinia. Dla tych mniej zainteresowanych zmaganiami przygotowano bar i kawiarenkę, był też kącik plastyczny dla dzieci, strzelnica, przejażdżki bryczkami. Reprezentanci wsi zmagali się w nietypowych konkurencjach o nazwach nawiązujących do Dzikiego Zachodu, była więc królowa wodopoju, Apacz z jajami czy Indianin sołtysem. Zabawę psuł niestety deszcz, który jednak nie osłabiał woli walki. SzA