Jak poinformował rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak, mężczyzna, u którego planowano przeprowadzenie czynności komorniczych (zajęcie samochodu za długi), całą swoją agresję skierował na policjantów. Funkcjonariusze doznali poparzeń. Dzięki natychmiastowej pomocy komornika, udało się szybko opanować płomienie i uratować życie obu mężczyzn. Komornik Jerzy Kujawski powiedział dziennikarzom, że przewidywał, iż podczas czynności egzekucyjnych może dojść do incydentu i poprosił policję o asystę. - Dłużnik krzyczał, że się zabije i następnie wylał łatwopalny płyn na policjantów i na mnie, a następnie podpalił funkcjonariuszy - mówił komornik, który uniknął podpalenia. Jak mówił, wcześniej ukończył kurs bhp i wiedział, jak zachować się w takiej sytuacji. - Kazałem położyć się funkcjonariuszom na ziemi i przykryłem ich swoją kurtką i marynarką, by odciąć dostęp tlenu - mówił Kujawski. Według niego, kamizelki policjantów paliły się tak szybko, że musi to budzić zastanowienie. - To było straszne, nie powinno tak być - powiedział komornik. Dodał, że nie zrezygnuje ze swojej pracy. - Każdy, kto ma dług, musi go spłacić. Po to są komornicy - podkreślił. Według Kujawskiego, w domu agresora nie było praktycznie nic do zajęcia. Mężczyzna jest bezrobotny, ma wiele długów, posiada jedynie wartego 3,5 tys. zł poloneza i przyczepkę. Ich zajęcia domagał się sąsiad, któremu mężczyzna miał wypłacić nawiązkę, orzeczoną wcześniej przez sąd. Mieszkańcy Komorza mówią, że ich sąsiad jest bardzo agresywny i "niemiły dla ludzi". Jak poinformował rzecznik policji w Jarocinie Aleksander Szczepański, jeden z funkcjonariuszy ma poparzoną twarz, szyję i klatkę piersiową. Drugi po opatrzeniu poparzonej dłoni został już wypisany do domu. Ciężej ranny funkcjonariusz został przewieziony do jednego ze szpitali w Poznaniu - poinformował Szczepański. Policjant, który trafił do Poznania, leży na pododdziale oparzeń chirurgii urazowej Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego w Poznaniu. Ma poparzenia na 20 proc. powierzchni ciała, głównie na twarzy, szyi, klatce piersiowej i na dłoniach. - Jego stan jest stabilny. Nie musi oddychać przez respirator; jest przytomny. Aby postawić ostateczną diagnozę, lekarze muszą przez najbliższe 24 godziny obserwować chorego - powiedział rzecznik szpitala Stanisław Rusek. Dodał, że nie będzie potrzeby przewożenia policjanta do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach. Według Szczepańskiego, wiadomo już, że zatrzymany mężczyzna był trzeźwy. Odpowie za czynną napaść na funkcjonariuszy i spowodowanie u nich obrażeń ciała, ale decyzja ws. kwalifikacji czynu zostanie podjęta po wykonaniu niezbędnych czynności prokuratorskich i dokładnym ustaleniu przebiegu zdarzenia. Został zatrzymany do dyspozycji prokuratora. Grozi mu kara do 10 lat więzienia. FB.init("baac9ef38ccd29fc91ce2d9d05b4783b");