- Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura w Słupcy, która powierzyła jego prowadzenie wielkopolskiej policji - poinformował w czwartek rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Koninie, Marek Kasprzak. Śledztwo prowadzone jest w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci - informowała po wypadku zastępca prokuratora rejonowego w Słupcy, Zofia Ciesiołkiewicz-Kubiak. Według Kasprzaka, w sprawie zostaną powołani specjaliści żeglugi śródlądowej, którzy wypowiedzą się na temat stanu technicznego łodzi i odtworzą przebieg wypadku. - Śledztwo ma charakter dwutorowy: dotyczy ustalenia przyczyn wypadku i oceny prawidłowości prowadzenia akcji ratowniczej - podkreślił Kasprzak Jak poinformowała słupecka straż, piątka młodych ludzi wypłynęła na jezioro wypożyczonym jachtem, który wywrócił się na bok, prawdopodobnie w wyniku silnego podmuchu wiatru. Wejście do kabiny znajdowało się około metra pod wodą. Zostały tam dwie osoby. Troje pozostałych było na zewnątrz. Uratował ich przepływający inny jacht. Według strażaków, postawienie jachtu okazało się niemożliwe. - Wówczas ratownicy podjęli decyzję o podholowaniu jachtu do brzegu jeziora. Po kilkunastu minutach łódź znalazła się na płyciźnie. Uwięzione w kabinie osoby wydobyto po wycięciu otworu w burcie. Podjęta natychmiast akcja ratownicza nie przyniosła efektu - informowała po wypadku straż. 24-letnia mieszkanka Turku i 32-letni mieszkaniec Piły utonęli. W prasie pojawiły się opinie, że decyzja o holowaniu wywróconej łodzi była niewłaściwa i w rezultacie przyczyniła się do śmierci uwięzionych w kabinie ludzi. Strażacy twierdzą, że akcja ratownicza prowadzona była w bardzo trudnych warunkach, ratownicy podejmowali trafne decyzje, robili wszystko, by uratować ludzi.