- Wreszcie zagrał zespół z krwi i kości - tak z ulgą pomyślałem o The Core. Bo ostatnio grywały w Blue Note same indywidualności połączone ze sobą skomplikowaną siecią powiązań i zestawienie ich charakterystyki wymagało nie lada akrobacji. A przed każdym koncertem lubię wiedzieć dokładnie, z czym to się je, jak przyprawia i podaje. Dlatego przeglądam wszelkie dostępne źródła, od poważnych i opiniotwórczych magazynów muzycznych przez te nieco lżejsze aż po te brukowe, tak że wiem potem więcej o artystach aniżeli wiedzą o nich ich dzieci, żony, matki, kochanki czy oni sami. A z The Core sprawa jest prosta: czterech muzyków, ale jeden zwarty organizm muzyczny i wystarczy o nim opowiedzieć w kilku słowach. O The Core mówi się, że to jeden z najbardziej energetycznych i żywiołowych jazzowych zespołów z Norwegii. Ich muzyka - zakorzeniona w akustycznym, modalnym jazzie z lat sześćdziesiątych XX wieku, połączona jest ze współczesnym groovem o wyraźnie funkowych i rockowych korzeniach. Inspiracji muzycznych The Core poszukiwać należy w muzyce takich legend jazzu jak Pharoah Sanders, Archie Shepp, Albert Ayler czy John Coltrane. Zespół występował na wszystkich większych festiwalach jazzowych w Norwegii i za granicą. W ubiegłym roku saksofonista The Core - Kjetil Moster otrzymał prestiżową nagrodę International Jazz Award for New Talent przyznawaną przez Międzynarodową Organizację Festiwali Jazzowych. Do Polski przyjechali po raz drugi. Podczas pierwszej trasy w Polsce The Core zagrał wspólne jamy z artystami Asfalt Records: Fisz, Emade, Tworzywo, Bassisters Orchestra oraz Muzykoterapią generując nową, miedzykulturową przestrzeń muzyczną. Tym razem Norwegom towarzyszy Dj Lenar związany z takimi projektami jak Sofa, Galimadjaz, Djazzpora oraz Bauagan. Na chłopski rozum nie potrafię tego wytłumaczyć, ale kapele ze Skandynawii mają w sobie jakąś specyficzną aurę, która pozwala rozpoznać w nich zespół z Północy właśnie. I dotyczy to tak samo formacji metalowych, klasycznych (np. mówi się o Griegu, że kreował brzmienie Północy) czy jazzowych. Gdy w marcu w Blue Note koncertowal Soren Kjaergaard Project pisałem, że w jego muzyce dominuje ten specyficzny chłód, przez który próbuje się przebić nutka ciepła. Podobnie było i wczoraj, chociaż muzycy prezentowali inne pokolenie zarówno wiekiem jak i muzyką. The Core zaprezentował się nadspodziewanie ekstremalnie, szybko, ostro, przenikliwie, zimno, dokładnie z taką charyzmą, jaką cechuje zepoły pokroju Immortal. Tą eteryczną atmosferę wzmacniał DJ Lenar, którego miksy budowały nastrój tak, jakby toczyła się akcja filmu dokumentalnego czy też gry komputerowej. A tam ukazywały się szybko przebiegające obrazu industrialu, snujące się bez celu w swoim obłąkaniu jak w labiryncie by zaskakująco utknąć w ślepym korytarzu nonsensu i tam odkrywać subtelne smaczki przygotowane przez reżyserów. Tak, The Core mimo dość mocnego wzmocnienia elektroniką, pośród wszelkiego rodzaju zaśpiewów i transów nie zapomniał, że jest zespołem jazzowym i pozwalał zabrzmieć poszczególnym instrumentom a capella. Przenikliwy był aż do bólu saksofon Kjetil Mostera, Steinar Raknes aż powstawał ze swojego siedziska podczas gry na kontrabasie. Erlend Slettevoll na fortepianie kreował to atmosferę grozy, to pełną baśniowego rozmarzenia. W tych drugich także Espen Aalberg wydawał dostojne rytmy, które DJ Lenar okraszał etnicznymi zaśpiewami topiącymi te połacie wiecznej zmarzliny. Pierwsza część koncertu to praktycznie gra bez oddechu, utwory połączone w jedną całość a wśród nich wspaniały "Illiman Dance". Po przerwie zabrzmiał między innymi "7 th Father" - z początku spokojny, transowy, tamtamowy wręcz z podkładami Lenara przypominającymi ilustracje muzyczne gawęd Cejrowskiego. Utwór przyśpieszał stopniowo eksplodując w niezwykle dynamiczny fragment mięsistego muzykowania, a to nie było jeszcze wszystko, było jeszcze szybciej i szybciej, narodziła się przestrzeń w której nie było miejsca na oddech i dziwię się jakim cudem muzycy wyhamowali..albo nie, już sam nie wiem.. tak, jednak wyhamowali.. ależ musieli zostać poddani w tym momencie przeciążeniu - jak piloci, którzy po wykonaniu korkociągu i innych karkołomnych figur wracają do spokojnego szybowania. Zdecydowanie jestem za takimi jazzowymi eskapadami najwyżej próby wzbogaconymi nowoczesnymi wytworami techniki muzycznej. The Core potwierdził, że nie darmo przylgnęło do niego miano "surowej energii" czy "nuklearnej mocy". Kjetil Moster - saksofon; Erlend Slettevoll - fortepian; Steinar Raknes - kontrabas; Espen Aalberg - perkusja. Szymok Kropaczewski Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl