23-letnia mieszkanki gminy Kiszkowo przyjęta została do szpitala w Gnieźnie (woj. wielkopolskie) w środę, 30 czerwca. Dzień później, w czwartek, podczas przygotowania do zabiegu laryngologicznego - udrożnienia przegrody nosowej - podano jej znieczulenie miejscowe. Do operacji jednak nie doszło, bo pacjentka zmarła na skutek nagłego zatrzymania akcji serca. Pomimo dwu i pół godzinnej reanimacji nie udało się jej uratować. Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną śmierci kobiety. Na podstawie przeprowadzonej na wniosek prokuratury sekcji zwłok nie udało się uzyskać odpowiedzi na to pytanie. Doktor Włodzimierz Pilarski - dyrektor szpitala w Gnieźnie - zapewnia, że nie było żadnych przeciwwskazań do zabiegu. Także mąż zmarłej potwierdza, iż 23-latka "była zdrowa, nie miała żadnych dolegliwości, nie brała tabletek". Być może okoliczności zgonu pacjentki gnieźnieńskiego szpitala będzie można ustalić na podstawie wyników dodatkowych badań - histopatologicznych i toksykologicznych - zleconych na wniosek śledczych.