Czy wiszące nad deptakiem świąteczne imitacje kul śniegowych mogą być niebezpieczne? Okazuje się, że tak. W sobotę podczas zakupów nasza Czytelniczka zatrzymała się na chwilę przed jednym ze sklepów. - Już miałam iść dalej, gdy na moment przystanęłam jeszcze, aby porozmawiać z koleżanką. I całe szczęście, że ją spotkałam. Prawie w tej samej chwili tuż przede mną z hukiem upadła potężna kula - relacjonuje kobieta. - Okazało się, że jest to dekoracja świąteczna, która urwała się i spadła na ziemię. Gdyby spadła mi na głowę, to by mnie zabiła. Na pewno nie wyszłabym z tego bez szwanku. Nasza Czytelniczka nie ukrywa zdenerwowania całą sytuacją. - Przecież dosłownie o włos ominęła mnie tragedia. Te dekoracje stwarzają zagrożenie dla życia i zdrowia. Powinny zostać natychmiast zdjęte - dodaje. Jedna kula, której szkielet wykonany jest z aluminium, waży ponad sześć kilogramów! Co może się więc wydarzyć, gdy taki ciężar spadnie na głowę z kilkunastu metrów, nietrudno sobie wyobrazić. Ratusz świątecznej dekoracji, która miała być (i jest) niespodzianką, nie zamierza się jednak pozbywać. Ta wisi nadal, ale została dodatkowo zabezpieczona kilka dni po nieszczęśliwym incydencie. - Z informacji udzielonych przez Marcina Staniszewskiego (jego firma montowała kule - przyp. red.) wynika, że zawiódł (pękł) uchwyt mocujący linki stalowe - wyjaśnia Robert Klimczak z wrzesińskiego magistratu. - W związku z zaistniałym zdarzeniem poleciliśmy wykonawcy, by zamontował dodatkowe uchwyty oraz dodatkowe linki. Zaleciliśmy także, by zostały użyte elementy mocujące od innego wykonawcy, by wykluczyć ukryte wady materiału. Zdaniem urzędników, żadnego zagrożenia już nie ma. Nie oznacza to jednak, że wcale go nie było. Owe zabezpieczenia należało bowiem zamontować zaraz na początku instalowania kul, które na jednym uchwycie wisiały od ponad tygodnia, stanowiąc tym samym olbrzymie zagrożenie dla mieszkańców. Czy trzeba być Sherlockiem Holmesem, aby stwierdzić, że jeden uchwyt nie daje stuprocentowej gwarancji, że 6-kilogramowa kula nie spadnie na ziemię? - Niestety zawiódł cały element - przyznaje R. Klimczak. - Zastosowane linki miały 5 mm i powinny utrzymać 200-kilogramowy ciężar. Pękł uchwyt, a więc była to wada fabryczna, a nie czyjeś zaniedbanie. Naprawdę było to nie do przewidzenia. Miejmy zatem nadzieję, że podobny przypadek już się nie wydarzy. Dla spacerujących deptakiem mamy jednak radę: jak idziecie, nie patrzcie pod nogi, tylko w niebo. Tak na wszelki wypadek... Łukasz Różański