W skład Zespołu Szkół nr 9 w Kaliszu wchodzi Szkoła Podstawowa nr 24 oraz liceum sportowe. Po likwidacji gimnazjum w 2017 roku placówka, w której uczy się około 800 osób, przyjęła nowy statut. Zachował się w niej obowiązkowy, jednolity strój, którego wymaga się od uczniów. "Uczeń zobowiązany jest do dbania o higienę osobistą i estetyczny wygląd" - czytamy w statucie placówki. Zasady ubioru w szkole. Zabrania się dresów i legginsów Obowiązkowa górna część garderoby jest jednolita dla wszystkich uczniów klas I-VIII. Jest to opcjonalnie t-shirt, koszulka z długim rękawem, bluza z polaru lub bluza wkładana przez głowę - wszystkie w określnym kolorze i z naszywką "Szkoła Podstawowa nr 24". Uczniowie klas I-IV mogą ponadto przychodzić do szkoły w dresach lub legginsach. Ci z klas V-VIII mają jednak zakaz. "Dla chłopców: spodnie krój klasyczny; wykluczone spodnie dresowe" - czytamy. Dziewczynki mogą z kolei przychodzić w spódniczkach, ale nie krótszych niż 5 cm nad kolano, lub w spodniach. Zabrania się legginsów lub szortów. W czasie upałów dyrekcja szkoły dopuszcza noszenie szortów przez chłopców, jednak wymagane jest na to specjalne zezwolenie. Status szkoły nie przewiduje takiej możliwości dla dziewczynek. Regulamin ubioru w szkole zabrania noszenia bluz z kapturem, makijażu, farbowania włosów i malowania paznokci. Dziewczynki mogą nosić biżuterię, ale - jak podkreślono - "dyskretną". Mowa o małych kolczykach, wyłącznie w uszach. Kalisz: Jednolity strój w szkole. Uczniowie czują dyskomfort Wytyczne dotyczące ubioru nie podobają się niektórym rodzicom, z którymi rozmawiała kaliska "Gazeta Wyborcza". - Moje dziecko jest w klasie sportowej i ma tylko jedną bluzę szkolną. Musi ją mieć na zawodach, po których ją piorę. Raz nie zdążyła wyschnąć, więc poszło w innej i dostało uwagę. Nie pomogły wyjaśnienia - mówi jedna z matek. - Mój syn ma nadwagę. Dla niego najwygodniejsze są spodnie dresowe. Inne go obcierają i powodują spore rany - twierdzi inna. Rodzice alarmują, że wymagania dotyczące ubioru powodują u ich dzieci dyskomfort. Dziewczynki chciałyby móc włożyć legginsy pod spódniczki, bowiem wstydzą się siadać na podłodze w czasie przerwy. Gdyby miały możliwość założenia pod nie legginsów, czułyby się zdecydowanie swobodniej. Do sprawy odniosła się dyrektorka Zespołu Szkół nr 9, Aneta Justyńska. Jak stwierdziła, na każdym spotkaniu rady rodziców była rozmowa na temat stroju uczniów. W ich czasie pojawiało się kilka głosów, by zmienić statut w zakresie stroju, ale nigdy nie była to większość. - Osobiście uważam, że szkoła jest miejscem, w którym powinien obowiązywać pewien dress code. Miejscem, w którym wszyscy powinni wyglądać porządnie, a nie jakby dopiero co wyszli z sali gimnastycznej - powiedziała dyrektorka w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".