W minionym tygodniu do redakcji zgłosiła się Mieczysława Kozupa. Jak twierdzi, tylko za naszym pośrednictwem może wywalczyć to, o co stara się od dawna. Mieszkanka Biadek pragnie, by synowie przestali się nad nią znęcać. - Po śmierci męża stali się tyranami - mówi roztrzęsiona kobieta. - Biją mnie, grożą śmiercią i wyzywają od najgorszych. Kozupa oznajmia, iż synowie m. in. wyrzucili ją z okna czy też polewali wodą, gdy próbowała nakarmić kury. Zaznacza, iż konflikt zaczął się przed śmiercią jej męża, który zmarł we wrześniu ubiegłego roku, lecz gdy zabrakło głowy rodziny, agresja synów stała się nie do zniesienia. Według niej poza aktami przemocy fizycznej, synowie nękają ją i jej chorą matkę również psychicznie. - Właściwie nie wychodzę z pokoju, bo obawiam się o moje życie i zdrowie - mówi pani Mieczysława. - Policja, która przyjeżdża co drugi dzień, nie reaguje na moje wołanie o pomoc. Synowie mają znajomości i pozostają bezkarni. Kozupa opowiedziała nam o wielu negatywnych czynach, jakich dopuścili się jej synowie. Dowiedzieliśmy się, że Krzysztof miał ją kilka razy pchnąć na ścianę oraz grozić śmiercią, jeśli powie o tym zdarzeniu jego żonie Justynie. Wersja synów Rozmawialiśmy także z synami kierującej skargi. W naszej redakcji pojawili się Karol i Krzysztof Kozupowie. Pierwszy jest nauczycielem w dwóch szkołach na terenie powiatu krotoszyńskiego, z kolei drugi prowadzi warsztat samochodowy. Synowie nie uznają zarzutów stawianych przez matkę i twierdzą, że wina leży po jej stronie. - Nigdy nie stosowaliśmy żadnej z form przemocy - zgodnie oznajmiają. - Muszą państwo wiedzieć, że mama od kilku lat ma zaburzenia emocjonalne i kilka razy przebywała w szpitalach psychiatrycznych - oznajmia Krzysztof. Według braci zarzewiem sporu jest sporządzony przez ich zmarłego ojca testament. - Ojciec przepisał wszystko na nas - kontynuuje Karol. - Jesteśmy w posiadaniu aktu notarialnego. Matka podważa ważność dokumentu i za pośrednictwem prawników domaga się, byśmy opuścili dom. Po chwili Krzysztof pokazuje nam pisma, napływające z kancelarii adwokackiej mówiące, iż nieruchomość nie wchodzi w skład spadku po zmarłym Stanisławie Kozupie. - Mama próbuje udowodnić również, że ojciec był niepoczytalny, a przecież to ona ma problemy z psychiką - mówi K. Kozupa. Karol dodaje, że w dniu śmierci ojca, gdy bracia załatwiali formalności, matka wyrzuciła z domu wszystkie rzeczy należące do zmarłego. Tymczasem synowie przymierzają się do złożenia pozwu w sprawie uznania Mieczysławy za niepoczytalną... Policja i osoby trzecie? Ważną rolę w tej sprawie odgrywa policja, która przyznaje, iż odnotowuje wezwania niemal w każdym tygodniu. - W dużej mierze są one bezpodstawne, a ich autorem jest Mieczysława Kozupa - oświadcza pełniący rzecznika prasowego Powiatowej Komendy Policji w Krotoszynie, Jacek Piechota. - Jeśli będą się powtarzać zastanowimy się, czy nie zgłosić tego do sądu, bowiem za takie zgłoszenia grożą prawne represje. O konflikcie wiedzą również przedstawiciele Ośrodka Interwencji Kryzysowej, którzy uruchomili już stosowne drogi, mogące doprowadzić do załagodzenia sporu. Synowie twierdzą ponadto, iż matkę do utrudniania im życia podburza jej mieszkająca nieopodal koleżanka. - Słyszeliśmy jak nagabywała mamę, aby złożyła donos, że biegamy za nią z jakimś żelastwem - rozkłada ręce Karol. Podobno do takich sytuacji dochodzi kilkakrotnie na przestrzeni tygodnia. Następnie na postawione wcześniej zarzuty wypowiada się Krzysztof. - Nasza matka sama oblała się wodą przy świadku, po czym wezwała policję. A jeśli chodzi o rzekome wypchnięcie z okna, gdyby rzeczywiście tak było, mama wylądowałaby w szpitalu, a my w więzieniu. Pytam więc, gdzie są jakiekolwiek obrażenia? Czy możliwe pojednanie? Synów bulwersuje fakt, iż kiedyś pomagali matce podczas leczenia, a ona odgrywa się na nich w mało wyszukany sposób. - Pomagaliśmy jej, a ona nie chce nas znać - relacjonuje Karol, zaznaczając przy tym, że matka groziła mu, iż sprawi, że straci pracę. - Nigdy tak nie powiedziałam - kontruje M. Kozupa. - Nie po to, wspólnie z jego babcią przez pięć lat opłacaliśmy jego czesne. Chcę, żeby obaj synowie mieli poukładane życie, ale z dala ode mnie. Kocham ich, lecz chcę, by dali mi spokój. Dosyć już przez nich wycierpiałam. Niech idą w swoją stronę i przestaną kłamać. Synowie z kolei, po zakończeniu rozprawy związanej z testamentem, deklarują pomoc. - Teraz, gdy matka nieustannie nas atakuje, nie jesteśmy w stanie jej pomóc - mówią. - Kiedy jednak sprawa o podział majątku się zakończy, a my będziemy mieli taką możliwość, postaramy się po raz kolejny wyciągnąć do niej rękę. Wątków dotyczących kłótni między zwaśnionymi członkami rodziny jest mnóstwo. Obu stronom sporu zaproponowaliśmy otwartą konfrontację. Wstępnie walczące ze sobą osoby zgodziły się na spotkanie. Jeśli do niego dojdzie do sprawy powrócimy w kolejnym wydaniu Rzeczy. Daniel Borski