- Pracowaliśmy na wariackich papierach, bez kontroli. Nikt nie przekazał nam planu budowy - mówią przedstawiciele firm budowlanych, które zresztą do tej pory nie dostały zapłaty za swoją pracę. - Wchodziliśmy na plac budowy z marszu, na podstawie dokumentacji przesłanej elektronicznie - dodają. Ale na tym nie koniec. - Zgłaszaliśmy kilkakrotnie do odbioru konstrukcje główne nośne, po których chodzą ludzie, i do tej pory nikt technicznie od nas ich nie odebrał - dodają. A to teoretycznie oznacza, że budynek nie powinien być dopuszczony do odbioru. Jednak codziennie w tym kompleksie handlowym robią tysiące ludzi. Z przedstawicielami firm wykonawczych rozmawiał reporter RMF, Witold Odrobina: Okazuje się jednak, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Nadzór budowlany nie ma obowiązku sprawdzania całego budynku - kontroluje wybrane dokumenty, a w pozostałych kwestiach inwestorowi i kierownikowi budowy wierzy na słowo. - Ustawodawca jakby zobowiązuje nas do tego zaufania. To są osoby z uprawnieniami budowlanymi, które mają prawo pełnić samodzielne funkcje w budownictwie - mówi przedstawiciel nadzoru budowlanego. Ale co wtedy, kiedy te osoby zawiodą? A tak - wg naszych informacji - było w Poznaniu. Okazuje się np. że nikt nie sprawdził, czy stojące u wejścia ogromne stalowe słupy, się nie przewrócą. A dodajmy, że każdy z nich ma 10 metrów wysokości i waży kilka ton. Dopiero po informacji RMF o błędach i nieprawidłowościach w czasie budowy hipermarketu, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zdecydował się na przeprowadzenie powtórnej kontroli w nowym centrum handlowym. Hipermarket został otwarty już dwa miesiące temu. W tym czasie to miejsce odwiedziły tysiące ludzi. Nikt nie wie, czy byli oni bezpieczni, a do wypadku już tam doszło. Dwa tygodnie po otwarciu sklepów, na klientów spadł podwieszany sufit. Teraz inspektor chce sprawdzić m.in. jakość użytych materiałów oraz dokumenty, które powinny być dostępne w momencie otwarcia sklepu, a które w dalszym ciągu są w rękach podwykonawców. - Mamy wszystkie dokumenty - mówi przedstawiciel inwestora. Po krótkiej rozmowie z reporterem RMF, inwestor stwierdził, że dokumentów nie pokaże i raczej na pewno tego nie zrobi, ponieważ wykonawcy twierdzą, że nie przekazali dokumentacji. Może zarządzona właśnie kontrola wyjaśni, kto kłamie, a kto nie liczył się z bezpieczeństwem klientów marketu.