Dzisiaj młoda mama codziennie dojeżdża ze Sławy do wschowskiego liceum, ale mimo obowiązków nigdy nie narzeka. - Jestem najszczęśliwsza na świecie - mówi Paulina. I to szczęście aż w niej kipi. Żeby tak wszystkie rodziły 16 kwietnia 2007 roku, sala porodowa nowosolskiego szpitala. Szesnastoletnia Paulina czeka na pierwsze skurcze, jest z mamą. W pokoju obok młoda kobieta przeraźliwie krzyczy. - Tyle osób straszyło mnie ciężkim porodem, że byłam przygotowana na straszne bóle. Ale nie było potrzebne nawet znieczulenie, Filipek zaoszczędził mi trudności. Potem lekarz mówił: "żeby wszystkie tak rodziły" - Paulina Olejnik dopowiada ostatnie słowo i pędzi za synkiem, który próbuje zjechać autkiem z tarasu. Gdy wróciła z Filipem do domu, w biegu, między pieluchami i butelkami z mlekiem, uczyła się do egzaminu kończącego gimnazjum. Nie poszło jej najlepiej, ale nikt się nie dziwił. - Córka w szkole podstawowej i gimnazjum była wzorową uczennicą, zawsze przynosiła świadectwa z czerwonym paskiem. Rozumieliśmy, że potrzebuje czasu, by odnaleźć się w nowej roli - mówi Aneta Olejnik, mama Pauliny. - Pamiętam, że jej klasa składała się na ciuszki dla Filipka. To był bardzo wzruszający gest. Zresztą w czasie ciąży też miała pomoc i wsparcie koleżanek - zaznacza Aniela Matyjas, dyrektor sławskiego gimnazjum. - Byliśmy zaskoczeni, ale naszym zadaniem było udzielić Paulinie wszelkiej pomocy. Ułatwić, nie utrudnić. Wakacyjna miłość Wojtek, dziewiętnastoletni maturzysta z Międzyrzecza, odwiedził Paulinę od razu, gdy dowiedział się o ciąży. Potem przywiózł do Sławy swoich rodziców i tak zostały przełamane wszystkie lody. - Wszyscy płakaliśmy, bo w pierwszych minutach sytuacja była bardzo napięta. Dwoje młodych, po wakacyjnej znajomości, nagle ma stać się rodzicami. Nikt nie wiedział, co powiedzieć. Emocje szybko zniknęły i dziś przyjaźnimy się - zapewnia Paulina. - W Międzyrzeczu jest urządzony dziecięcy pokoik, często tam jeżdżę. Bywa, że dziadkowie zabierają samego Filipka, żebym mogła odpocząć albo przygotować się do sprawdzianów w szkole. Oboje z Wojtkiem wiedzą, że na razie nie będą razem. Potrafili jednak na pierwszym planie postawić synka. I robią wszystko, by chłopiec zdrowo i szczęśliwie dorastał. Ożywia małżeństwo Szesnastoletnia Paulina nigdy wcześniej nie trzymała na rękach małego dziecka. Nie miała pojęcia o karmieniu, przewijaniu, usypianiu. Choć mogła liczyć na pomoc rodziców, wszystko chciała robić sama. Do dziś pamięta starcie przy wanience. Mama chciała ją wyręczyć, jej trzęsły się ręce, w oczach miała przerażenie, ale nie odpuściła. Teraz jest dumna, że to ona pierwsza kąpała Filipka. - Na co dzień mamy podział obowiązków. Gdy Paulina jest w szkole, my z żoną zajmujemy się wnukiem. Popołudnia mamy wolne, a wieczorem w razie potrzeby ktoś z nas zostaje w domu. Wtedy Paulina może sobie gdzieś wyskoczyć. Przecież nie będziemy jej trzymać w domu, młoda jest - uważa Ryszard Olejnik, tata Pauliny. Nie ukrywa, że podoba mu się rola młodego dziadka. Tym bardziej, że pojawienie się Filipka wpłynęło też pozytywnie na jego małżeństwo. - Wbrew pozorom poczuliśmy się z żoną młodzi. Przypominają się nam czasy, gdy nasze dzieci były tak małe - dopowiada pan Ryszard. Uciekałam od złego Gdyby ta historia wydarzyła się dwadzieścia lat temu, Paulina nie mogłaby skończyć szkoły, a lekarze pewnie namawialiby ją do usunięcia ciąży. Ale czasy się zmieniły i dziś nikt nie odważy się wytknąć palcami młodej mamy. Ona sama planuje maturę, studia i już szuka opiekunki dla Filipka. - Owszem, gdzieś krążyły złe komentarze na mój temat, ale uciekałam od nich. Siłę dawały mi tylko dobre słowa przyjaciół, rodziny, nawet nauczycieli. Tego się trzymałam, bo inaczej pewnie załamałabym się - podkreśla Paulina. Mała córeczka dorosła O ciąży dowiedziała się w bardzo nietypowy sposób. Krótko po wakacjach zaczęła mieć problemy z brzuchem, lekarze podejrzewali przepuklinę, a nawet nowotwór. Badało ją kilku specjalistów w Sławie i Nowej Soli i żadnemu nawet do głowy nie przyszło, że ta drobna gimnazjalistka może być w ciąży. Miesiączkowała, nie miała nudności, nie rósł jej brzuch. - Pojechałam z Pauliną na badanie USG do Zielonej Góry. Tam usłyszałyśmy, że to nie żaden nowotwór, tylko córka jest w szóstym miesiącu ciąży - wspomina pani Aneta. - Od razu dostałem esemesa od żony. Nie spałem całą noc. Jak w filmie widziałem moją małą córeczkę podczas pierwszej komunii, przynoszącą nagrody ze szkoły. Dopiero rano otrząsnąłem się i zadzwoniłem - mówi Ryszard Olejnik. - Też nie spałam całą noc ze strachu, że tata mnie znienawidził. Ale po jego telefonie wiedziałam już, że dam sobie radę. Kilka dni później przyjechał i przywiózł śliczną, różową sukienkę dla dziecka - dopiero teraz Paulina pozwala sobie na łzy. Barbara Drobniak, wychowawczyni Pauliny: Paulina nigdy nie kryła, że jest mamą. Na pierwszej lekcji wychowawczej, podczas przedstawiania się całej klasy, wyznała że największą miłością życia jest jej syn Filip. Ten odważny krok sprawił, że koledzy szybko zaakceptowali ten fakt. Paulina często opowiada o swoim dziecku, a koleżanki w działaniach klasowych uwzględniają to, że ona ma więcej obowiązków. Mimo to czerpie z macierzyństwa ogromną siłę. Kształci się i rozwija pasję, którą jest teatr. Elżbieta Przygoda, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego we Wschowie: Paulina jest najmłodszą mamą, jaką znam. Uczy się przeciętnie, ale solidnie. Nie opuszcza zajęć, macierzyństwo nie stanowi dla niej jakiejkolwiek wymówki. Myślę, że ona może być przykładem dojrzałości - doskonale radzi sobie z wieloma obowiązkami. Bycie tak młodą mamą z pewnością jednak komplikuje karierę zawodową, dlatego osobiście jestem zwolennikiem nieco późniejszego macierzyństwa, niż w przypadku Pauliny. Niemniej jednak ona w każdej chwili może liczyć na wsparcie szkoły. Cieszę się również niezmiernie, że Paulina otrzymuje tak dużą pomoc od rodziny. Marta Krzyżanowska-Sołtysiak