Jednak wbrew pozorom, pozbawieni maminych obiadków wcale nie chudną, a wręcz przeciwnie! Dlaczego tak się dzieje i jak temu zaradzić? Pierwszy rok studiów zwykle bywa pamiętny - nowe znajomości, pierwsze egzaminy, studenckie imprezowanie do świtu... W pamięci Marysi, studentki II roku kulturoznawstwa, zapisał się on jednak nieco inaczej. A w zasadzie, nie tylko w pamięci. - Od dziecka byłam szczupła, mogłam jeść i jeść, a mimo to nie tyłam - wspomina dziewczyna. - Wszystkie koleżanki w liceum mi tego zazdrościły. Sytuacja zmieniła się jednak zupełnie, gdy Marysia wyjechała z rodzinnego Szczecina na studia do Poznania. - Na pierwszym roku miałam sporo zajęć, do tego porozrzucanych po mieście - opowiada. - Nie miałam czasu wracać do domu na obiad, zamiast tego wolałam iść na spaghetti czy kebab gdzieś w mieście, zwłaszcza, że tak samo robili moi znajomi. Wszystko było w porządku, dopóki któregoś dnia nie spróbowałam założyć obcisłych dżinsów. Mimo że kupiłam je dwa miesiące wcześniej, nie mogłam się w nie wcisnąć! To był dla mnie szok! Marysia w ciągu dwóch miesięcy przytyła 7 kg. - Nie mogłam uwierzyć, że stało się to tak szybko. Ja naprawdę nie jadłam tak dużo! - mówi dziewczyna. Podobny problem jak Marysia ma wielu studentów pierwszego roku. - Sama po sobie widzę, że powinnam chyba zacząć jakąś dietę, bo trochę mi się przytyło po pierwszym semestrze studiowania - śmieje się koleżanka Marysi, Ania. - To samo widzę zresztą po wielu moich znajomych. Kuba, student informatyki na Politechnice Poznańskiej wspomina, że kiedy w czasie przerwy świątecznej wrócił do swojego rodzinnego Kołobrzegu i spotkał się z kolegami z liceum, wygląd niektórych go przeraził. - Dwóch moich kumpli ma takie brzuchy, jakby w ciąży byli - śmieje się. - Mam nadzieję, że mnie to nie spotka. Ale dlaczego właściwie studenci tyją? Przecież stereotyp biednego żaka, który stołuje się w barach mlecznych, a na obiad jada chleb z cukrem jest w społeczeństwie wciąż żywy. Czy od tego można przybrać na wadze? - Jeśli do tej pory mieszkało się z rodzicami, gdzie mamusia gotowała obiadki, a teraz żyje się w akademiku, w którym nie bardzo są warunki do przygotowywania jedzenia, to niestety studenci lądują w barach typu fast food - tłumaczy dietetyk, dr Joanna Bajerska. - Do tego dodajmy liczne imprezy z alkoholem i przekąskami, a to przecież też bardzo tuczy. Podjadanie między posiłkami, mnóstwo czasu spędzanego przed komputerem i sprawa jest prosta - waga skacze. Czy oznacza to jednak, że aby nie przytyć na studiach, trzeba zapomnieć o wspólnych wyjściach na spaghetti czy imprezowaniu? - Nie, nie - śmieje się dr Bajerska. - Zresztą nie wydaje mi się, żeby studenci byli do tego skłonni. Co zatem zrobić, żeby studia nie kojarzyły nam się po latach z utratą figury i mnóstwem zbędnych kilogramów? - Większość studentów ma obecnie samochody. Zachęcam jednak, żeby w miarę możliwości zrezygnować z ich używania na rzecz własnych nóg i ogólnie do większej aktywności fizycznej - zaleca dr Bajerska. - Ponadto należy zjadać dziennie 4-5 niewielkich posiłków i nie podjadać między nimi. Jak widać, recepta na piękną sylwetkę jest prosta. Zatem - do dzieła, studenci! Anna Przybył Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl