Nowa ekipa, zarządzająca placówką od września, "sprząta" po poprzednikach. Dopiero w ubiegłym tygodniu przyjęty został plan rzeczowo - finansowy na kończący się właśnie rok. Dlaczego tak późno? Bo plan przedstawiony w kwietniu przez Grzegorza Hoffmanna, poprzedniego dyrektora, był nierealny. - Pan dyrektor chyba oszalał - oświadczył wiosną starosta Michał Piechocki. Hoffmann przedstawił plan, według którego strata na koniec roku miała wynosić 400 tys. zł, mimo że już w kwietniu sięgnęła około miliona i rosła w zastraszającym tempie! - Nie przyjęcie planu to nie udzielenie absolutorium - komentuje tę sytuację Kazimierz Turkiewicz. Dlaczego zatem pozostawiono Hoffmanna na stołku na kolejne miesiące? - Nie myśleliśmy, że dyrektor nic nie zrobi przez następne pół roku - przyznaje starosta Piechocki. Zwolnienia i obcięte pensje Zadłużenie szpitala wynosi prawie 8,5 miliona zł. Na ten rok zaplanowano stratę 2 milionów 329 tysięcy. Tę sytuację można nazwać podbramkową. Oszczędności wprowadzone przez nową ekipę już dotknęły załogę. Pracę straciło 20 osób. - Zmniejszyliśmy zatrudnienie zwłaszcza wśród sprzątaczek, salowych, rehabilitantów, elektryków, w kuchni - relacjonuje Emilia Jagat, nowa dyrektor szpitala. Na razie nie przyniosło to oszczędności, bo zwolnionym trzeba było wypłacić odprawy. Ale już w styczniu 2011 r. szpital zyska 161 tys. zł. Przy czym - jak zapewnia dyrektor - zwolnienia nie wpłyną na jakość usług. Pozostali pracownicy etatowi zgodzili się na zmniejszenie pensji o 5 procent. - Te 5 procent jest tylko do końca roku - podkreśla Emilia Jagat. - Później będziemy musieli rozmawiać z załogą. Mam nadzieję, że negocjacje pójdą dobrze. - Czy wszystkie grupy zatrudnione w szpitalu zgodziły się na oddanie 5 procent? - dociekał Tomasz Kranc, wicestarosta i zarazem przewodniczący Rady Społecznej ZOZ. Oczywiście chodziło o lekarzy, o których zarobkach krążą legendy. Jak się okazało, tylko dwóch pracuje na podstawie umów o pracę i obniżenie pensji ich dotknęło. - Pozostali lekarze mają kontrakty podpisane do końca kwietnia przyszłego roku i te kontrakty nie były ruszane - przyznaje Emilia Jagat. - Ale lekarze w większości ustąpili po 50 zł na dyżurze. - Te 5 procent dla kogoś, kto zarabia półtora tysiąca, to sporo, ale dla kogoś, kto zarabia 5, 6, czy 10 tysięcy te 50 zł to żadne pieniądze - komentowała Irena Wojewódzka-Kucz, radna powiatowa. - Interesuję się ile lekarze zarabiają gdzie indziej i nasi nie mają więcej - odpowiada Emilia Jagat. - Boję się, żeby nie stawiali wymagań i żeby kontrakty, które będziemy w przyszłości podpisywać, nie kosztowały więcej. Można było zaoszczędzić... Starostwo i dyrekcja szpitala szukają pieniędzy, gdzie tylko można. Niektóre pomysły wydają się kontrowersyjne. Starosta Piechocki zaproponował, żeby lecznica... nie płaciła zadłużenia z tytułu podatków. - Lepiej mieć długi, niż je spłacać - twierdzi. Częściowo zgadza się z tym Emilia Jagat, bo dług, jak dobrze pójdzie, zostanie umorzony. Ale... - Boję się jednak, bo załoga zgodziła się na wyrzeczenia, co się stanie, jeśli komornik zajmie konto i nie będzie na wypłaty? - pyta dyrektorka. - Nie chcę, żeby do takiej sytuacji doszło. - Zwróciliśmy się do miasta o umorzenie podatku od nieruchomości za trzeci kwartał, to jest 11 tysięcy - dodaje Kazimierz Turkiewicz. - Wcześniej było to płacone, o co teraz mam pretensje do poprzedniego dyrektora. - Pan dyrektor płacił na bieżąco, bo był miejskim radnym - ironizuje Michał Piechocki. Szpital chce też zaciągnąć kredyt - 3 miliony zł. Ma on być spłacony w ciągu trzech lat. Lecznica nie ma zdolności kredytowej, więc w charakterze żyranta będzie musiał wystąpić powiat. Niech dorzucą Radna Wojewódzka-Kucz uważa, że starostwo powinno zwrócić się do gmin o wsparcie finansowe dla szpitala. Ta propozycja jednak najwyraźniej nie spodobała się powiatowej władzy. - W skład Rady Społecznej ZOZ-u wchodzą przedstawiciele samorządów, więc może samorządy bez naszego zwracania podejmą decyzje o pomocy dla szpitala? - zastanawia się wicestarosta. - Jestem przeciwnikiem żebrania - dodaje starosta. - Gminy mają swoje zadania i niech każdy robi swoje. Szpital służy wszystkim, ale boję się, że z samorządów dostaniemy odmowę. O wsparcie do gmin mogłaby jednak zwrócić się Rada Społeczna lub sam szpital. - Kiedy słyszymy, że załoga zrezygnowała z 5 procent pensji, to już tworzy się odpowiednia atmosfera, żeby pomagać - mówi wicestarosta. Kosztowna inwestycja Mimo trudnej sytuacji, inwestycje w szpitalu idą pełną parą. Dyrekcja chce uruchomić tzw. OIOM. Walczy właśnie w NFZ o dodatkowy kontrakt. - Na tym etapie będzie to dobra wola funduszu - przyznaje Emilia Jagat. - Ale jest nadzieja. Innym szpitalom się powiodło, więc myślę, że nam też. Dyrekcja liczy, że Oddział Intensywnej Opieki Medycznej przyniesie od 800 tys. do miliona zł rocznie. Gorzej pod względem finansów sprawa wygląda z pracownią tomografii komputerowej. Sam tomograf od maja stoi pod folią i czeka, aż gotowe będzie pomieszczenie, w którym zostanie zainstalowany. Poprzedni dyrektor obiecywał, że w sierpniu sprzęt będzie już działał. Teraz mówi się, że przed 31 grudnia... A dlaczego wygląda to nie najlepiej finansowo? Otóż tomograf będzie generował straty. Co więcej, nawet nie wiadomo jak duże. Poprzednia ekipa tego nie przeliczyła, a obecna na razie liczy. - Tomograf zakupiono ze środków unijnych i przez 5 lat nie możemy go wykorzystywać do świadczenia usług na zewnątrz - tłumaczy dyrektorka. - Ale warto mieć taką aparaturę dla dobra pacjenta - dodaje. Szpital może zarabiać Podczas posiedzenia rady społecznej K. Turkiewicz przedstawił symulację sytuacji finansowej szpitala do 2015 r. Lecznica ma przynieść stratę jeszcze tylko w 2011 r. - 415 tys. zł. W latach 2012 i 2013 ma już być zysk - po około 400 tys., a w 2015 r. aż 800 tys. zł. Paweł Miłosz