W latach 2005-2006 żółtaczką typu C zakaziło się tutaj 52 pacjentów. Oskarżonymi są: była pielęgniarka oddziałowa stacji Renata R. i były ordynator stacji Stanisław T. Oboje nie przyznają się do winy. Sąd rozpatruje ich sprawę ponownie, w wyniku apelacji obrońców złożonej w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi. W pierwszym procesie, w 2007 r., Renata R. i Stanisław T. zostali skazani na kary 3 lat i 2,5 roku więzienia. Dodatkowo orzeczono wobec nich siedmioletni zakaz wykonywania zawodów. Sąd zaliczył w środę wszystkie zeznania złożone podczas pierwszego procesu. W czwartek zeznawać będą biegli z zakresu epidemiologii i wirusologii. Według prowadzącego rozprawę sędziego Jerzego Nowakowskiego, będzie to "najistotniejsza czynność". Sąd postanowił, że 14 czerwca udzieli głosu stronom, jeśli - jak zaznaczył - nie pojawią się żadne nowe wnioski dowodowe. Jeden z dwóch obrońców T., mecenas Tomasz Koszycki podzielił po rozprawie stanowisko sądu, że czynności na rozprawach będą na pewno w jakiś sposób ograniczone. - Nie ma sensu przesłuchiwanie wszystkich świadków od początku, ponieważ są protokoły w aktach - mówił dziennikarzom. Według obrońcy, szereg wątpliwości budzi zakażenie pacjentów akurat jednym genotypem żółtaczki. - Dlaczego część pacjentów, która miała być obsługiwana w tej samej formule, w większości nie uległa zakażeniu? - pytał mecenas. W postępowaniu przygotowawczym śledczy uznali, że Renata R. wykonywała zabiegi dializ m.in. bez użycia jednorazowych rękawiczek i ponownie wpuszczała krew po badaniach do krwioobiegu chorych oraz nie wymieniała rurek kapilarnych w jonometrze (urządzenie do badania poziomu elektrolitów w organizmie) - powiedział zastępca szefa prokuratora okręgowego w Ostrowie Wlkp., Janusz Walczak. Ordynatora oskarżono o podobne czyny, będące rezultatem braku nadzoru nad personelem. Zarzucane oskarżonym przestępstwa zagrożone są karą do ośmiu lat więzienia.