Wniosek o przeniesienie śledztwa złożyła prokuratura w Szamotułach, która do tej pory zajmowała się tą sprawą. Dotyczy ona matki dziewczynki, która decyzją Sądu Rejonowego w Szamotułach została pozbawiona córki kilka dni po porodzie. Różę przekazano rodzinie zastępczej, na podstawie sprawozdań z kuratorskiego nadzoru nad rodziną. Przed tygodniem okazało się, że w trakcie porodu kobieta została wysterylizowana. Jak poinformowała w piątek Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, prokuratura w Szamotułach wnioskowała o przeniesienie sprawy, bo na co dzień współpracuje ze specjalistami z szamotulskiego szpitala. - Prokuratura wnioskowała o wyłączenie jej z tego śledztwa ze względu na to, że lekarze z miejscowego szpitala są powoływani w sprawach badanych przez śledczych. Lekarze z tego szpitala przyjeżdżają np. na sekcje zwłok - powiedziała Mazur-Prus. Śledczy mają wyjaśnić okoliczności, w jakich dokonano zabiegu ubezpłodnienia Wioletty Woźnej. Kobieta twierdzi, że nie miała pojęcia o tym, że taki zabieg zostanie wykonany. Jest też przekonana, że żadnych dokumentów dotyczących sterylizacji nie podpisywała. Dyrekcja szpitala przekonuje, że kobieta przed porodem podpisała wszelkie wymagane zgody. Prokuratura potwierdza, że z dokumentacji szpitala wynika, iż Woźna wyraziła pisemnie zgodę na operację cesarskiego cięcia oraz tzw. "rozszerzenie zabiegu" związane z ewentualnymi komplikacjami. Według prawa, osoba powodująca ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci pozbawienia płodności podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat.