Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak swoja decyzję tłumaczył troską o uchodźców z Ukrainy. - Dźwięk syren mógłby wywołać u nich wspomnienia tragedii - wyjaśniał. W ubiegłym tygodniu prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak poinformował, że w godzinę "W" w stolicy Wielkopolski syreny alarmowe nie zostaną włączone. Wyjaśnił, że podjął taką decyzję z uwagi na przebywające w mieście osoby z Ukrainy. Dźwięk syren "mógłby wywołać u nich wspomnienia tragedii, jaka spotkała ich na skutek rosyjskiej napaści na ich kraj". - Nie chcemy powodować u nich niepokoju, dlatego w tym roku świętujemy w ciszy - wyjaśnił Jaśkowiak. Strażacy odpalili syreny O godz. 17:00 dźwięk syreny usłyszeli jednak uczestnicy uroczystości rocznicowych przy pomniku Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej. Zgromadzeni na uroczystości kibice odpalili race. Race upamiętniające godzinę wybuchu Powstania Warszawskiego odpalone zostały także na Warcie. Na rzekę wypłynął statek z grupą osób chcących w taki sposób uhonorować uczestników wydarzeń sprzed 78 lat. Do ogólnopolskiej inicjatywy uczczenia rocznicy wybuchu powstania warszawskiego włączyli się poznańscy strażacy PSP. O godz. 17:00 strażackie samochody wyjechały przed garaże i na minutę włączono w nich sygnały świetlno-dźwiękowe. Rocznicowe uroczystości w Poznaniu zwieńczy w poniedziałek spektakl w Teatrze Muzycznym pt. "A ponad ziemią z kulami latały brylanty. Rzecz o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim". Krytyka decyzji prezydenta Decyzję prezydenta Jaśkowiaka o rezygnacji z włączania syren dźwiękowych skrytykował m.in. wojewoda wielkopolski Michał Zieliński. Jak powiedział "należy czcić tę pamięć o ludziach, którzy walczyli za naszą wolność i którzy poświęcili swoje życie dla niepodległej Polski, w tym także o walczących w powstaniu Wielkopolanach". - Te syreny są także przypomnieniem tego, do czego doprowadzić może zbrodniczy reżim, a czemu chcemy wspólnie dzisiaj zapobiec na Ukrainie - zaznaczył wojewoda