Mimo że budowa spalarni jest droga, to surowe przepisy UE wymuszają, by problem śmieci szybko puścić z dymem. Od wielu lat w Poznaniu działa zintegrowany system gospodarowania odpadami. Dzięki niemu w mieście są kolorowe pojemniki służące segregacji śmieci, osobne dla szkła, papieru i plastiku. Osobno wyrzuca się też zużyte baterie i przeterminowane lekarstwa. - Mamy także dwa punkty zbierania odpadów problemowych, w Suchym Lesie i na ulicy 28 Czerwca 1956, a wkrótce powstanie trzeci na ulicy Wrzesińskiej - wylicza Bożena Przewoźna, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej poznańskiego Urzędu Miasta. - Po mieście jeździ gratowóz i zbiera śmieci problemowe. Pilotażowo wprowadziliśmy pojemniki do zbierania odpadów organicznych. Nowością są także kontenery do rekartonu, czyli zbiórki papierowo-metalowych opakowań po sokach i mleku - dodaje Przewoźna. Jednak biorąc pod uwagę coraz szybsze tempo życia i wzrost konsumcji dóbr, produkcja większej ilości odpadów jest nieunikniona. A wysypisko dla Poznania działające w Suchym Lesie ma ograniczoną powierzchnię. Unia Europejska wymaga także od nas, by odzyskiwanie śmieci było coraz skuteczniejsze. Spalarnia wydaje się urzędnikom najlepszym rozwiązaniem. Według Krajowego Planu Gospodarki Odpadami na rok 2010 spalarnia odpadów jest jednym z najkorzystniejszych rozwiązań, jaki powinny stosować miasta o liczbie mieszkańców przekraczających 300 tysięcy. - Optymalnie w Polsce powinno być od 10 do 15 spalarni - mówi Tadeusz Pająk z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Jednak powstawanie spalarni budzi kontrowersje. Postrzega się ją jako kolejne źródło zanieczyszczeń i produkcji gazów, ulatniających się z czarnym dymem z ogromnych kominów górujących nad krajobrazem miasta. Tymczasem zwolennicy "opcji spalarniowej" zwracają uwagę, że obecnie przy budowie spalarni wykorzystuje się nowoczesne filtry, które nie pozwalają by cokolwiek z zanieczyszczeń przedostało się do atmosfery. Ze spalania śmieci powstaje energia, która może służyć miastu, np. do ocieplenia budynków. - To trzecie źródło energii po hydroenergii i drewnie - wyjaśnia Tadeusz Pająk. - W Wiedniu grzeje się w ten sposób całe miasto - dodaje. Zdaniem poznańskich urzędników mieszkańcy naszego miasta odczują na własnej kieszeni korzyści płynące z powstania spalani. Zmniejszyłaby się wysokość opłaty środowiskowej, którą ponosi każdy za wywóz śmieci. A przyszłe pokolenia nie będą narażone na życie obok bomby ekologicznej - ogromnego wysypiska pod Poznaniem. Do końca lipca potrwa zbieranie potrzebnej dokumentacji, potrzebnej by unijny Fundusz Spójności dofinansował inwestycję. Spalarnia do kosztowna inwestycja i bez pomocy z Unii nie będzie możliwa do zrealizowania. Aby mogła działać potrzebny jest czas: pięć lat budowy i wdrażania systemu. Zdaniem władz miasta im szybciej rozpocznie się tę inwestycję, tym lepiej dla miasta, bowiem już od pierwszego stycznia 2013 zakazane będzie jakiekolwiek składowanie większości produkowanych odpadów. Miejscem, w którym można by wybudować spalarnię jest teren elektrociepłowni w Karolinie lub oczyszczalni ścieków w Koziegłowach. - Ważne, aby zbudować ją w takim miejscu, żeby podpoznańskie gminy mogły także z niej korzystać - wyjaśnia Tadeusz Pająk. Chociaż urzędnicy miejscy są przekonani co do tej inwestycji, to jej realizacja może napotkać przeszkody. Organizacje ekologiczne niechętnie widzą budowę tego typu zakładów utylizacji śmieci. Zalecają recykling większej ilości odpadów i wprowadzenie bardziej rygorystycznych przepisów ekologicznych. Ekolodzy zwracają też uwagę, że ubocznym skutkiem działania spalarni są góry popiołów pospaleniowych, których zabezpieczenie i zagospodarowanie jest ogromnym problemem. A co o planach budowy spalarni w Poznaniu sądza nasi Czytelnicy? Czy jej powstanie jest konieczne? Zapraszamy do dyskusji. Elwira Trzcielińska Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl