Ortoreksja to chorobliwe uzależnienie od zdrowego odżywiania, które jest groźne jak anoreksja i może doprowadzić do śmierci. Najpierw mięso i wędliny Jak każde uzależnienie, również ortoreksja zaczyna się niewinnie. W imię walki o zdrowe odżywianie chorzy na początek rezygnują z pojedynczych produktów, a później już z całych grup. - Zwykle na pierwszy ogień idzie mięso i wędliny. Ortorektycy przechodzą najpierw na wegetarianizm, a później na weganizm. Kierują nimi jednak nie tyle względy humanitarne, co obawa przed środkami konserwującymi czyhającymi w wędlinach czy antybiotykami i hormonami, które mogą znajdować się w drobiu i nabiale - wyjaśnia dietetyczka Kinga Markowska z Poradni "Dietoteka" w Lesznie. Czego jeszcze nie tknie ortorektyk? Na pewno ryb ze względu na obecność metali ciężkich, a także produktów zbożowych, bo zawierają chemiczne ulepszacze, a nawet warzyw i owoców, bo w nich również mogą być metale ciężkie i pestycydy, nie wspominając już oczywiście o żywności zawierającej sztuczne barwniki. - Ortorektyk z czasem dochodzi do takiego stanu, że musi mieć pewność, że wszystko, co znajduje się na jego talerzu jest zdrowe. Eliminuje więc kolejne produkty, których pochodzenia nie jest pewien. Niemal nieustannie ogranicza swój jadłospis, co prowadzi do niedożywienia - dodaje Kinga Markowska. Chorują pewni siebie Ortorektycy w przeciwieństwie do anorektyków w zdecydowanej większości nie są zakompleksionymi osobami. Wręcz przeciwnie: są przebojowi, ambitni, inteligentni i pewni siebie. Co więcej, dzięki swojej bogatej wiedzy o zdrowym odżywianiu uważają się za lepszych, bardziej świadomych. - To zwykle osoby, które brylują w towarzystwie. Oczywiście do czasu, później raczej unikają spotkań z przyjaciółmi i uroczystości rodzinnych. Istnieje przecież obawa, że na stole pojawi się coś, czego ze względu na swoje przekonania, na pewno nie przełkną - zaznacza dietetyczka. - Ich relacje towarzyskie cierpią też z tego powodu, że niemal każda rozmowa z nimi sprowadza się do "zdrowego jedzenia", tabeli kalorycznych i indeksów glikemicznych. Po prostu zmuszają innych do wyznawania swojego kultu i w efekcie zostają odtrąceni przez środowisko. Ortoreksja objawia się również fizycznymi dolegliwościami, takimi jak bóle i zawroty głowy, nudności, ciągłe zmęczenie, anemia, zwiększona podatność na zachorowania, kłopoty z pamięcią, ustanie miesiączki. Później zagrożenie dla organizmu jest jeszcze większe, chorym grozi osteoporoza, wzrasta też zagrożenie nadciśnieniem i chorobami serca, a ponadto pojawiają się huśtawki nastroju prowadzące do depresji. Może doprowadzić do śmierci Nieleczona ortoreksja - tak samo jak anoreksja - prowadzi do śmierci. - Zresztą różnica między anoreksją a ortoreksją jest niewielka. W obu przypadkach chory je niewiele, ale wynika to z różnych pobudek. Anorektycy obsesyjnie chcą schudnąć, a ortorektycy mają obsesję na punkcie swojego zdrowia - podkreśla dietetyczka z leszczyńskiej "Dietoteki". Ortoreksja to nowa jednostka chorobowa - zdiagnozowano ją po raz pierwszy w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, ale też moda na zdrowe odżywianie to symbol naszych czasów. Kreują ją media i reklama. Dziś niemal dla każdego z nas wszystko, co opatrzone jest przymiotnikiem "ekologiczny" od razu wydaje się wartościowsze. - Chciałabym podkreślić, że samo prawidłowe odżywianie jest jak najbardziej wskazane. Jedzenie produktów ekologicznych na pewno nie prowadzi do choroby. Negatywne skutki przynosi dopiero restrykcyjna, monotematyczna dieta ortorektyka. Nie jest dobrze, gdy smak potraw przestaje być ważny, a liczy się tylko ich skład. We wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek - tłumaczy dietetyczka. Wskazana wizyta u psychologa Ortoreksję odkrył amerykański lekarz Steven Bratman, uznając jednocześnie siebie za osobę chorą. Będąc alergikiem już jako dziecko musiał zwracać dużą uwagę na jedzenie. W miarę upływu lat zaczął poświęcać temu tematowi coraz więcej czasu. Skrupulatne przygotowywanie posiłków zajmowało mu kilka godzin dziennie. Zaczął nawet opracowywać dietę cud, która miała pomóc w uniknięciu chorób i zachowaniu młodość. Zmienił zdanie, gdy zaczął chudnąć i słabnąć. Aby przestrzec innych przed obsesyjnym podejściem do zdrowej żywności, napisał książkę o znamiennym tytule "W szponach zdrowej żywności". - Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, aby zdiagnozować u kogoś ortoreksję - przyznaje Kinga Markowska. - Niemniej coraz częściej dostrzegam u moich pacjentów zapędy ortorektyczne, zwłaszcza u kobiet. Zawsze w takiej sytuacji sugeruję wizytę u psychologa. Anna Machowska