- Podczas śledztwa nie udało się ustalić, kto między 22 a 24 stycznia 2007 roku wyniósł z pomieszczeń w budynku poznańskiego sądu rejonowego 38 dokumentów, należących do sekcji policji sądowej Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu, a następnie w marcu porzucił je na śmietniku - wyjaśnił Górski. Śledztwo w sprawie dokumentów, na polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu wszczęła konińska prokuratura okręgowa 28 marca 2007 r. Wszyscy, których przesłuchano w związku z tym zdarzeniem, zapewnili, że nie mają z nim nic wspólnego i nie wiedzą kto mógł dokumenty wynieść i wyrzucić. Podczas śledztwa m.in. przebadano w udziałem biegłego kilkanaście osób urządzeniem popularnie zwanym wykrywaczem kłamstw. - Według prokuratury - Jackowi Sz., pełniącemu w czasie gdy zaginęły dokumenty obowiązki zastępcy naczelnika sekcji policji sądowej, nie można zarzucić niedopełnienia obowiązków służbowych. Policyjne dokumenty, dotyczące m.in. współpracy policji z Sądem Okręgowym w Poznaniu, zostały znalezione na śmietniku w miejscowości Koziegłowy pod Poznaniem pod koniec marca. Żaden z nich nie miał klauzuli tajności i nie zawierał informacji niejawnych. O znalezisku poinformował policję dziennikarz "Faktu", który powiedział, że zawiadomił go o tym anonimowy zbieracz makulatury. Odpowiedzialny za archiwizację dokumentów zastępca naczelnika policji sądowej w Poznaniu - jak ustaliła prokuratura - zauważył brak dokumentów i zgłosił to przełożonym. Policyjnej komisji nie udało się ustalić jak doszło do wyniesienia dokumentów i kto to zrobił. Po kilku tygodniach zostały one odnalezione na śmietniku w pobliżu domu tego funkcjonariusza. W mediach pojawiły się informacje, że być może to funkcjonariusze policji chcieli w ten sposób "zniszczyć" swojego kolegę.