Do zdarzenia doszło w miniony czwartek około południa. 41-letnia Agnieszka K.*, którą wcześniej mąż zamknął w mieszkaniu, skoczyła z pierwszego piętra. - Upadła dosłownie pół metra przede mną - mówi Stanisława D., świadek zdarzenia. - Gdybym szła szybciej, spadłaby prosto na mnie i kto wie, co mogłoby się nam obu stać - relacjonuje. Chwilę potem, mimo próśb najbliższych o nieinterweniowanie, Stanisława D. wezwała pogotowie. - Kobiecie momentalnie puchły nogi, poza tym była przytomna - wyjaśnia. Karetka zabrała poszkodowaną do szpitala. Upadek spowodował złamanie obu kończyn dolnych, które musiały być składane operacyjnie. - Nie chciałam na nikogo skoczyć ani tym bardziej samej sobie zrobić krzywdy - mówi Agnieszka K. - Najzwyczajniej chciałam wyjść z domu, a to, że mąż mnie zamknął, spowodowało, że wyjścia szukałam przez okno - tłumaczy swoje zachowanie. Agnieszka K. - jak sama przyznała - dwa dni wcześniej oraz w przeddzień wypadku piła alkohol. Współmałżonek, zamykając ją w domu, nie chciał dopuścić, aby żona sięgnęła po kieliszek po raz kolejny. - Wypiłam tylko dwa, może trzy piwa - mówi Agnieszka K. - A mąż w obawie, abym nie wróciła do nałogu, postanowił zastosować wobec mnie taki areszt domowy - dodaje poszkodowana. Mąż potwierdza, że zamknął żonę w domu. - Zależało mi na tym, aby w tym dniu nie piła - mówi. Dalej sprawy komentować nie chce. Zawiadomiona o całym zdarzeniu policja stwierdziła, że Agnieszka K. w dniu wypadku była trzeźwa. - Nie doszukaliśmy się również znamion przestępstwa, stąd sprawa została potraktowana jako interwencyjna - wyjaśnia Krzysztof Szcześniak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji we Wrześni. Podobnego zdania jest Krzysztof Helik z wrzesińskiej prokuratury. Zapytany o to, czy wobec męża kobiety mogą zostać wyciągnięte konsekwencje, wyjaśnił, że pozbawienie wolności może być przestępstwem, ale zależy to od okoliczności, w jakich doszło do przetrzymywania osoby. Wrzesińska policja ustaliła, że kobieta wypadła z okna. I na tym sprawę zakończyła. Agnieszka K. przyznaje, że wcześniej miała problemy z alkoholem. W przeszłości się leczyła. - Kiedyś uczestniczyłam również w spotkaniach AA - zapewnia. - Mężowi chciałam udowodnić, że mogę wyjść z domu i nie potrzebuję jego zgody - ucina. - Nad opiekuńczością męża wobec żony to bym się głęboko zastanowiła - mówi świadek zdarzenia. - Pojawił się dosłownie kilka minut po upadku i uprzejmy wobec żony to raczej nie był. Świadkiem całego zajścia była również matka poszkodowanej. - To ja zadzwoniłam po zięcia - mówi Barbara Z., która widziała całe zajście. - Nie będę komentować sprawy. Jest mi bardzo przykro, że to się tak skończyło - ucina rozmowę. Agnieszka K. została wypisana do domu. Teraz, kiedy leży w łóżku i ma połamane nogi, mąż nie musi już jej trzymać pod kluczem. Małgorzata Cichacka *Dane bohaterki zostały zmienione