- Wstyd przyznać, ale robiłem, co mi ta pani kazała. Całe szczęście, że nie przyznałem się do konta w banku. Kto wie, może i bym z nimi tam pojechał i wszystko dla nich wypłacił? - mówi portalowi PL zażenowany Franciszek Dudkowiak (73 lata) z Lasocic, skarbnik koła emerytów w Święciechowie. Ofiarą oszustów padł 12 lutego, ale dopiero teraz zdecydował się o tym opowiedzieć. Szedł na cmentarz na grób żony, gdy drogę zajechał mu czerwony samochód. Kobieta i mężczyzna łamaną polszczyzną błagali, by wytłumaczył im, jak dojechać do szpitala. W dobrej wierze wsiadł do auta, ale po chwili jechali już w stronę jego domu. Oszustka zaczęła wciskać mu do ręki dolary i prosić o ich zamianę na złotówki. - Odpychałem ją, ale usilnie wciskała mi te dolary. Nagle stałem się bezwładny jak flegmatyk, nie umiałem podjąć żadnej decyzji. Jakby czar jakiś na mnie rzuciła - relacjonuje pan Franciszek. Przyjechali na ul. Słoneczną i oszuści bez pytania o zgodę weszli za starszym panem do jego domu. Kobieta zaczęła wydawać mu dyspozycje, sprawdzała zawartość szafek, domagała się złotówek. Stanęło na tym, że oszuści wzięli od Franciszka Dudkowiaka 1,4 tys. zł, a w zamian w saszetce zostawili równowartość w dolarach. Po kilku godzinach mieli wrócić i wykupić swoje pieniądze. Nie przyjechali, a ich ofiara w saszetce znalazła 2 paczki chusteczek higienicznych. - Najgorsze jest to, że ludzie nadal trzymają wszystkie pieniądze w jednym miejscu, na ogół dość popularnym- uważa podinsp. Leszek Juszkowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Rawiczu. - A złodzieje wiedzą, gdzie szukać, wystarczą im sekundy. maks