Wulgaryzmy, wyzwiska, wzajemne przekrzykiwanie się - to najkrótsza relacja z niedzielnego zebrania Miejsko Gminnego Koła Wędkarsko-Rekreacyjnego w Miłosławiu. "Co ty pier..."?, "kibel jest nasrany", "kur... przepraszam", "zamknij się człowieku" - to tylko nieliczne z wielu siarczystych zwrotów, które padały na zebraniu. Zaciętej "dyskusji" miała okazję przysłuchiwać się również grupa dzieci... Zebranie rozpoczęło się od wystąpienia eurodeputowanego Marcina Libickiego, który w kilku słowach podsumował swoją działalność w Brukseli. M. Libicki powiedział, co miał do powiedzenia i szybko opuścił zebranie. Gdyby został mógłby się przekonać , że słowa potrafią zwalić z nóg lepiej niż pięść boksera. - Kur... Ja się na to nie zgadzam - grzmiał jeden z wędkarzy na pomysł, aby dziennie w stawach można było łowić tylko dwie ryby. Ostatecznie wniosek nie został poddany nawet pod głosowanie. Emocje jednak wcale nie opadły. Wręcz przeciwnie. - Jak jeszcze raz ktoś na zebranie przyjdzie po piwie, to straci kartę wędkarską - mówił w stronę osób, którym doskwierała tajemnicza filipińska choroba, Paweł Karbowski, sekretarz koła. Czasami jednak używał bardziej dobitnego języka. - Są takie miejsca wokół stawów, gdzie się można kur..., za przeproszeniem, pozabijać na butelkach po piwie, wódce czy winie - wyliczał. - Tak jest, trzeba sprzątać po sobie - instruował wędkarzy Jerzy Kowalski, prezes gminnego koła wędkarskiego. Wędkarze w przerwie wzajemnych kłótni i słownych utarczek wybrali jednogłośnie (o dziwo) nowego skarbnika. Został nim Kazimierz Białecki. Wyznaczono też nowych "strażników stawów". - Do d..y z takimi strażnikami, którzy nie wiedzą, jakiej wielkości karpia można złowić - rzucił ktoś nagle z sali. Co ciekawe, takiej wiedzy nie posiadała większość zebranych. - Zamknij się teraz - mówił J. Kowalski do jednego z członków zarządu, który próbował poinformować zebranych o obowiązujących przepisach w tym temacie. - Strażnicy będą łapać tych, co karty nie mają, a prezes będzie ich wypuszczał - stwierdziła zgodnie mała grupa miłośników moczenia kija. - Nic takiego nigdy nie miało miejsca - zapewniał J. Kowalski, który na koniec zebrania powiedział : - Wie pan... To, co pan tutaj słyszał, to była tylko taka luźna dyskusja w naszym gronie. Trzeba podejść do tego trochę z boku - instruował. Brak słów... Łukasz Różański