Jednym z wielu sposobów aktywizacji bezrobotnych przez Powiatowy Urząd Pracy we Wrześni jest organizowanie bezpłatnych kursów nauki języka obcego. Oczywiście słowo "bezpłatne" odnosi się tu wyłącznie do osoby bezrobotnej, zapłacić za to musi ktoś inny. To PUP zwraca szkole językowej pieniądze za lekcje. Są to jednak stawki znacznie mniejsze, niż rynkowe. Dlatego prywatne placówki językowe priorytetowo traktują "normalnych" klientów. Co nie oznacza, że zaniedbują bezrobotnych kursantów. Pomiędzy tymi dwiema zależnościami zagubiła się Aldona Piechowiak z Wrześni. Tureckie kazanie - Córka znalazła mi przez internet pracę w Niemczech - opowiada pani Aldona. - Opieka nad osobami starszymi za tysiąc euro miesięcznie plus kieszonkowe. Jest tylko jeden warunek: komunikatywna znajomość niemieckiego. Ostatni raz miałam kontakt z tym językiem 20 lat temu w szkole, więc za 400 zł pożyczone od rodziców wykupiłam 10 godzin nauki niemieckiego w szkole Perfect School. Jednocześnie zaczęłam się starać o bezpłatne kursy z urzędu pracy i po 5 płatnych godzinach przyznano mi 120 godzin indywidualnej nauki w tej samej szkole - relacjonuje A. Piechowiak, dochodząc do punktu spornego: - Tyle że ten indywidualny bezpłatny kurs tylko na początku był indywidualny. Później miałam same zajęcia grupowe i lekcje z zestawem Sita. Na zajęciach grupowych czułam się jak na tureckim kazaniu, a Sita to nie jest to, czego potrzebuję. Mnie zależy na szybkiej i konkretnej nauce, a nie na relaksie i powtarzaniu słówek. Dlatego dopominałam się o indywidualne lekcje, które mi się przecież należą, ale dyrekcja chciała mnie chyba zniechęcić i wciąż odprawiała mnie z kwitkiem. W międzyczasie musiałam podpisać oświadczenie, że kurs się zakończył, bo minął jego termin i zostałam tylko z obietnicą, że lekcje będą kontynuowane. Ostatnim razem, kiedy już nie wytrzymałam nerwowo i uniosłam się, przyznaję to, zagrożono mi policją - nie kryje A. Piechowiak. Po chwili dodaje: - Nie zależy mi na rozgłosie, nigdy do głowy by mi nie przyszło, żeby pójść z moimi problemami do gazety. Ale jeśli to ma mi pomóc w ukończeniu tego kursu, to mogę powiedzieć wszystko. Mogę przyznać, że mam 47 lat, że zrobiłam dużo błędów w życiu, że mam tylko na przetrwanie, że mąż jest alkoholikiem, że muszę pożyczać pieniądze od starszych, schorowanych rodziców. Mieszkam skromnie i cudów od życia już nie wymagam. Chcę tylko, żeby mnie było stać na pomaganie córce. Ma 16 lat, uczy się w liceum w Krakowie i jest dla mnie najważniejsza. Jak zadzwoni, że potrzebuje pieniędzy, to chcę móc jej coś wysłać. Dlatego tak zależy mi na tej pracy w Niemczech i dlatego nie zrezygnuję z nauki - wyjaśnia swoje motywy. Mniej żądań i agresji - Zacznijmy od tego, że pani Aldona nie rozumie lub nie chce zrozumieć pewnej podstawowej rzeczy - odpowiada dyrektor Perfect School Katarzyna Myszkiewicz. - Jeżeli urząd pracy indywidualnie kieruje osobę bezrobotną na kursy językowe, nie jest to jednoznaczne z przyznaniem indywidualnych kursów z lektorem. Jest to po prostu indywidualne, a nie grupowe skierowanie. Jako placówka prywatna nie możemy sobie pozwolić na wyznaczenie lektora każdej osobie skierowanej z urzędu. Wypracowaliśmy więc z urzędem konsensus, który zakłada połączenie różnych metod. Są zatem zajęcia indywidualne z lektorem, jest nauka relaksacyjna metodą Sita, są zajęcia multimedialne z komputerem i w końcu lekcje grupowe. Dzięki temu lekcje nie są monotonne i cieszą się dużym powodzeniem wśród naszych klientów. Pani Aldona upiera się jednak na indywidualną naukę, łamiąc tym samym pierwszy punkt oświadczenia, jakie podpisała z urzędem pracy, a które zobowiązuje ją do "realizowania programu szkolenia i przestrzegania regulaminu obowiązującego w jednostce szkolącej". Jest to dla nas przykre, tym bardziej że szliśmy pani Aldonie na rękę w każdej innej sprawie. Organizowaliśmy dla niej zajęcia w godzinach dogodnych dla niej, a nie dla nas. Zakupiliśmy dla niej zestaw Sita dla średnio zaawansowanych, którego sami już nie używamy. Przyjmowaliśmy na słowo wszystkie jej usprawiedliwienia nieobecności. Nie możemy sobie jednak pozwolić na to, żeby klient i uczeń dyktował nam warunki pracy i nauki oraz wszczynał awantury w szkole. Mamy spore doświadczenie w tym, co robimy, i naprawdę wiemy, co robimy. Możemy kontynuować naukę pomimo tego, że formalnie kurs już się zakończył. Nie zamykamy przed panią Aldoną drzwi, musi ona tylko wykazać więcej zaufania i dobrej woli, a mniej żądań i agresji - kończy dyrektor Myszkiewicz. Co na to adresatka tych słów? - Przede wszystkim o programie nauki dowiedziałam się w trakcje zajęć, a nie na początku. A w urzędzie pracy, którego urzędnicy byli dla mnie bardzo pomocni, zaznaczyłam, że chodzi mi o zajęcia indywidualne. Poza tym jeśli zajęcia z osobami skierowanymi z urzędu są niekorzystne dla tej szkoły, to po co je w ogóle brali? I jak mogą twierdzić, że kupili zestaw Sita specjalnie dla mnie? Nie pozwolę sobie na takie traktowanie! Za ciężko mi wszystko w życiu przychodzi... Nadal zależy mi na indywidualnej nauce i nie zrezygnuję z niej. Eugeniusz Wiśniewski, dyrektor wrzesińskiego PUP-u, mówi, że to pierwszy taki przypadek. - Wcześniej współpracowaliśmy już z tym wykonawcą i do tej pory żadna z osób bezrobotnych uczestniczących w szkoleniach nie zgłaszała zastrzeżeń. Zajęcia odbywały się zgodnie z harmonogramem, a program był dostosowany do każdego uczestnika - stwierdza. Damian Idzikowski