- Start! - krzyczy do mikrofonu Jacek "Mocarny Mówca" Krajniak i 2310 zapisanych rowerzystów (plus wolni strzelcy) z burmistrzem Tomaszem "Kamelem" Kałużym na czele rusza z rynku w dół ul. Miłosławskiej we Wrześni. 607 rowerzystów startuje w rodzinnym rajdzie po raz pierwszy, a 56 po raz 11. Czeka nas 25-kilometrowa przejażdżka w wiosennym słońcu. Na rondzie przy ul. Wrocławskiej mały Mikołaj w wielkiej policyjnej czapce wstrzymuje kolumnę samochodów i przepuszcza rowery. Ponagla cyklistów, dmuchając w gwizdek i machając funkcyjnym lizakiem. Dostał go od taty, Bogusława Radnego z wrzesińskiej drogówki. - Szkolę go już na policjanta - śmieje się dumny ojciec. Jazda jest spokojna, a droga gładka. W Białężycach, przed dużym domem stojącym przy drodze, młoda kobieta wymachuje narodowym szalikiem, skacze i krzyczy: - Września! Dajecie, dajecie! Białężyce pozdrawiają was! - skanduje Aleksandra Gajownik, która ogólnie lubi kibicować, a szczególnie na zawodach żużlowych. Więc czemu nie na rekreacyjnym rajdzie rowerowym? Przejeżdżający ludzie śmieją się i machają do niej. W Bardzie zaczyna się piaszczysty odcinek trasy, na którym pan Stanisław Pietrzak łapie kapcia. Stoi na poboczu z odwróconym rowerem i czeka na serwis naprawczy, który zamyka stawkę. Wcześniej pomaga mu jednak Tomasz Urbanowicz z Miłosławia. Mężczyzna ubrany jak profesjonalny kolarz sprzedaje panu Stanisławowi swoją zapasową dętkę za 10 zł. Drogowy dobry samarytanin zrezygnował z Maratonu Skandia, żeby pojechać z rodziną we wrzesińskim rajdzie. Te 25 km to dla niego nawet nie rozgrzewka. Jego pojazd wygląda bardzo imponująco. - W Polsce są tylko dwa takie rowery. Ten mój wart jest około 20 tysięcy złotych - mówi od niechcenia pan Tomasz. Z powrotem na asfalcie. Zwraca na siebie uwagę mężczyzna jadący z doczepionym wózkiem inwalidzkim, w którym siedzi uśmiechnięta dziewczynka. To Grzegorz Kulesza z Gulczewka i jego 14-letnia córka Asia. - Do jej wózka można przyczepić napędzane kółko i wtedy Asia sama jeździ. Ale tej trasy nie dałaby rady pokonać, jej możliwości to około 5 km, dlatego sam ją wiozę. Nie pracują jej mięśnie brzucha. Wada wrodzona - tłumaczy pan Grzegorz. W czarnym busie straży miejskiej jedzie najstarszy uczestnik rajdu, 93-letni Bonifacy Kaczmarek z Krępkowa pod Strzałkowem. Po kilku kilometrach pedałowania należy mu się podwózka. Pan Bonifacy brał udział także w poprzednich rajdach. Najeździł się już w życiu rowerem, a tak ogólnie. - Pracowałem na roli! Mięso, kiełbasa, buraki, cukier. Wszystko produkowałem dla was! - mówi wesoło podniesionym głosem, świadczącym o problemach ze słuchem. A to co? Po paru kilometrach widać opalonego mężczyznę, który jedzie na rowerze jak na hulajnodze. Nawet nieźle mu to idzie, jest spocony i zziajany, ale nie daje się zostawić w tyle. - Zerwał się łańcuch, co? - pytam. - Jak widać. Chciała, żeby jej nasmarować i teraz proszę. - Kto? - No żona! To jej rower. Jak zerwała łańcuch, to zabrała mój rower i pojechała dalej! - I tak zostawiła pana? - Jak widać. Ale i tak dojadę - mówi z zawzięciem mężczyzna, odpychając się na czerwonej damce. - Alina! Ja cię zabiję! - pokrzykuje żartobliwie do niewidocznej żony. Na szczęście nie dochodzi do poważniejszych wypadków. Pewna pani przewraca się i zbija kolano po tym, jak drogę tarasuje jej dziecko, które wychodzi z kolizji bez szwanku. Inny maluch obciera sobie nogę po upadku na kamień. Jeden mężczyzna słabnie na trasie i kończy rajd w karetce pogotowia. Dwie uczestniczki rajdu, Alicja i Anna Lillis, przyjechały do Wrześni aż ze Stanów Zjednoczonych. Inny rowerzysta, Collot Cedric, dotarł na rajd z Francji. Na mecie na każdego rajdowca czeka grochówka, woda, zapięcie do roweru i kabaret "Koń Polski". Dwunastu szczęśliwców otrzymuje nowe rowery, a ponad dwustu - pomniejsze fanty. Dzieciaki z rocznika '97 dostają kaski rowerowe. Rodzinny Rajd Rowerowy to wielkie i coraz większe przedsięwzięcie. Przygotowania do majowej imprezy zaczynają się już w marcu. W zabezpieczenie rajdu zaangażowały się w tym roku 94 osoby: policjanci, strażacy (zarówno zawodowi, jak i ochotnicy), strażnicy miejscy, ratownicy medyczni, harcerze, członkowie Klubu Ośmiu, sołtysi i członkowie PCK. Damian Idzikowski