Sygnał "Mayday" nadano z okolic Jaryszewa w gminie Obrzycko. Pilot zgłaszał konieczność awaryjnego lądowania, po czym trzykrotnie powtórzył słowo "Mayday" - w komunikacji radiowej to sygnał równoznaczny z zagrożeniem życia i potrzebą natychmiastowej pomocy. Do potencjalnego miejsca nadania sygnału służby ruszyły w sobotę (16 maja) chwilę po godz. 22. Na miejsce wysłano też strażaków z Poznania, którzy z łodzi ratunkowych sprawdzali odcinek rzeki Warty. Na żadne ślady maszyny jednak nie natrafiono. Akcja poszukiwawcza trwała do północy. Wznowiono ją w niedzielę po tym, jak do policji w Szamotułach zgłosił się mieszkaniec, który twierdził, że widział bardzo nisko lecący samolot. Teren w okolicach lotniska w Jaryszewie, ale też okoliczne tereny leśne między Wronkami a Obornikami sprawdzała spora grupa policjantów i strażaków, do akcji włączono także policyjny śmigłowiec. Uszkodzonej maszyny, jej fragmentów lub chociażby śladów lądowania nie znaleziono. Poszukiwania zakończono w niedzielę około godz. 20. Jak informuje Sandra Chuda z policji w Szamotułach, akcja nie będzie już wznawiana. Służby zakładają, że sygnał mógł zostać nadany omyłkowo np. podczas lotu szkoleniowego lub był celową ingerencją w komunikację radiową na częstotliwościach zarezerwowanych dla ruchu lotniczego. Mateusz Chłystun Magdalena Partyła Czytaj na RMF24.pl