To była wiosna 2017 roku. Liliana mieszkała ze swoją mamą Angeliką B. i ojczymem Szymonem B. w Pile, w dawnym hotelu pielęgniarskim przy ulicy Motylewskiej. Czasem matka zostawiała ją u babci, w innej części miasta. Tak było i tym razem. Kilka dni po tym jak dziecko doznało poważnego urazu głowy, było pod opieką babci. To właśnie matka Angeliki B., opowiedziała w wywiadzie telewizyjnym już po śmierci dziecka o objawach, jakie zaczęły ją niepokoić. Dziewczynka była senna, mówiła, że boli ją głowa. Rodzina postanowiła zaczekać do rana. Po nocy objawy były identyczne. - Dziecko było takie jakby nieobecne, apatyczne, w ogóle chęci do życia nie miało. Mąż jej zrobił śniadanko w kuchni, ale ona usnęła przy stole - mówiła w programie TVN Uwaga babcia Liliany. Wtedy dziadkowie podjęli decyzję o tym, że trzeba jechać do szpitala. Kiedy nieprzytomne dziecko trafiło na oddział ratunkowy, na pomoc było już za późno. Lekarka, która konsultowała Lilianę w szpitalu, krótko po przyjęciu - natychmiast zleciła badanie tomografem. W jego trakcie wyszło na jaw, że dziewczynka doznała poważnego urazu głowy. W czerwcu 2018 roku, ponad rok po tragicznych zdarzeniach, lekarka z pilskiego OIOMu zeznała w sądzie, że gdy poinformowała rodziców o zamiarze zawiadomienia prokuratury zarówno Angelika B. i jej parter milczeli o zdarzeniu sprzed kilku dni. Podjęto decyzję o operacji. Dziecko zmarło w jej trakcie, 21 marca 2017 roku. Dziewczynka miała pękniętą czaszkę i wewnętrzny krwiak. 25-letnia Angelika B. i jej partner zostali zatrzymani. Kobieta zeznała wówczas, że Szymon B. kilka dni przed śmiercią dziecka grał na komputerze. Był sfrustrowany, bo jak powiedziała kobieta "nie szło mu w grze". To wtedy miał pchnąć 2-latkę, która w efekcie uderzyła głową o metalową framugę drzwi. Początkowo matka i ojczym dziewczynki usłyszeli zarzuty niedzielenia pomocy i pobicia. W styczniu 2018 roku prokuratura postanowiła jednak zmienić zarzuty dwójce 25-latków. Przed sądem odpowiadali za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Obydwoje nie przyznali się do zarzutów. Na pierwszej rozprawie Angelika B. ze szczegółami opowiedziała, jak doszło do zdarzenia w mieszkaniu, które poskutkowało śmiercią dziecka. Na drugiej odwołała zeznania, twierdząc, że wszystko zmyśliła. Według opinii biegłych psychologów, kobieta jest niedojrzała emocjonalnie i przejawia osobowość psychopatyczną. Sąsiedzi rodziny zauważali, że dziecko już dużo wcześniej było posiniaczone. Matka dziecka twierdziła, że Liliana cierpi na skazę krwotoczną i siniaki na jej ciele pojawiają się od najdrobniejszego urazu. Badania w szpitalu wykluczyły jednak taką chorobę u dziecka. Joanna Potocka, Mateusz Chłystun