Wówczas na przejeździe kolejowym zginęły cztery osoby - pisze "Głos Wielkopolski". - Po prostu rozpoczęliśmy modernizację przejazdów na tej linii. Prac tych nie można łączyć z tym tragicznym wypadkiem - broni się rzecznik Polskich Lini Kolejowych PKP w Poznaniu Zbigniew Wolny. Dziennik przypomina jednak, że nie jest to pierwszy przypadek, gdy urzędnicy deklarują inwestycje w bezpieczeństwo na przejazdach kolejowych, dopiero po tym jak wydarzy się coś złego. Gazeta podaje przykład: w kwietniu 2004 roku do tragicznego wypadku doszło w Bolechowie koło Poznania. Wtedy ówczesny marszałek województwa ogłosił publicznie: - Ruszamy z programem "Bezpieczne przejazdy". Chcemy zachęcić samorządy, by razem z kolejarzami przeprowadzić wspólne inwestycje - deklarował Stefan Mikołajczak. Na obietnicach się jednak skończyło. Przez dwa lata Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego nie zrobił w sprawie "Bezpiecznych przejazdów" nic. - Infrastruktura należy do PKP i to one są odpowiedzialne za utrzymanie bezpieczeństwa - tłumaczy rzecznik marszałka województwa wielkopolskiego Krystyna Czajka. "Głos Wielkopolski" podaje, że zbudowanie pełnego przejazdu z rogatkami to koszt około 8 tys. zł.