Na razie nie wskazano winnych zamieszania, w którym najbardziej ucierpiało ranne dziecko. Trwa bowiem prokuratorskie śledztwo, a poza tym konsekwencje, na przykład wobec dyspozytora pogotowia, może wyciągnąć jedynie wojewoda wielkopolski. Podobnie jest w przypadku lekarzy, którzy źle ocenili stan zdrowia chłopca i mimo wielonarządowego urazu wybrali powiatowy szpital, który dyspon uje jedynie oddziałem pediatrycznym. Optymalne było zawiezienie chłopca od razu do specjalistycznego szpitala w Poznaniu albo na oddział ratunkowy w Lesznie, i to karetką. Nie uznano tego za błąd LPR-u - Transport kołowy wydaje się być w tym przypadku optymalny ze względu na stan i bezpieczeństwo pacjenta, jak również czas dojazdu do szpitala - mówi Agnieszka Gołąbek z Ministerstwa Zdrowia. Jak dodaje, w grę wchodziło też wezwanie śmigłowca, ale jedynie na miejsce wypadku, a nie po to, by przetransportować potem chłopca między szpitalami. Odmowa lotu między szpitalami nie została uznana za błąd LPR-u. Kontrolę w szpitalu w Gostyniu nadal prowadzi NFZ. Najbardziej ucierpiało ranne dziecko Przypomnijmy, że rannego w wypadku 5-letniego chłopca przewieziono 11 sierpnia po południu do szpitala w Gostyniu (woj. wielkopolskie). Po zdiagnozowaniu przez lekarza dyżurnego szpitala, dziecko z licznymi obrażeniami miało trafić do Instytutu Pediatrii w Poznaniu. Transportu rannego 5-latka odmówiło Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, argumentując, iż na przewiezienie dziecka śmigłowcem nie pozwalały przepisy, które dopuszczają transport międzyszpitalny tylko z udokumentowanych miejsc i lądowisk. Dziecko ostatecznie trafiło do szpitala w Poznaniu po czterech godzinach. Zostało tam przewiezione specjalistyczną karetką i przeszło operację. Postępowanie w tej sprawie, w związku z podejrzeniem narażenia życia i zdrowia dziecka wszczęła Prokuratura Rejonowa w Gostyniu.