W ciągu doby stał się bohaterem, a jego historia wstrząsnęła ponad tysiącem internautów, którzy obejrzeli dokument nakręcony przez miejscowych filmowców - amatorów. Jednak mieszkańcy dzielnicy inaczej spoglądają na los sąsiada: - Pił, bił i uprzykrzał wszystkim życie. Nędzę ma na własne życzenie. Wegetacja za pięćset złotych O raku dowiedział się osiem lat temu. Urósł w mózgu, a także w kości nad oczami. Lekarzom nie udało się wyciąć całego guza. Dlatego pan Józef tracił wzrok, a cztery lata temu zupełnie ociemniał. - Nie lamentuję, bo jak psychika mi siądzie, to co będzie? - pyta. Po operacji nie dałby sobie rady sam w mieszkaniu na poddaszu, więc zamieszkał w domu pomocy społecznej w Śremie. Potem przeniósł się do placówki w Jarogniewicach, żeby poznać alfabet Braillea. Wytrzymał tam trzy miesiące. Nie zaakceptował regulaminu, miał konflikty z mieszkańcami. Zwykł im mówić: "ciebie to stary na próbę zrobił i zapomniał zabić" albo "ty możesz porządzić swoją d...". W czerwcu 2011 r. wrócił do Leszna. Świetnie sobie radzi. Pali w piecu, robi zakupy i kawę, pierze, jeździ autobusem miejskim. Żyje za niespełna pięćset złotych miesięcznie zasiłku z pomocy społecznej. Dostaje też darmowe posiłki i leki. Inni są bardziej niewidomi - Józef żyje w skandalicznych warunkach i potrzebuje pomocy - mówią Igor Leński i Piotr Pazoła z leszczyńskiego Stowarzyszenia Qltura. - Jego historia rozgrywa się w dużym mieście w zachodniej Polsce. Dlatego nakręciliśmy o nim film. Chcemy pokazać, że obok nas żyje niewidomy człowiek, który z uśmiechem pokonuje trudności. Że nie można być obojętnym na jego los. Zdjęcia do filmu "Nakrętka" powstały w ciągu trzech dni. Dokument miał premierę w internecie 6 maja, można go znaleźć na stronie internetowej: www. film.qltura.org. W ciągu doby obejrzało go tysiąc osób, dostał też dobre recenzje na Facebooku. - Odezwali się do nas ludzie, którym ten film zmienił horyzonty. Uświadomili sobie, że czasem są bardziej niewidomi od pana Józefa - dodaje Igor Leński. Ma, na co zasłużył Niewzruszeni pozostali sąsiedzi, mieszkańcy Gronowa oraz bliscy głównego bohatera. - W autobusie nikt mu nie pomoże - przyznaje młoda dziewczyna z Gronowa. - Tylu obraził i nawyzywał, że ludzie schodzą mu z drogi. Nie był dobrym człowiekiem. Pił, bił i awanturował się. Pod filmem któryś z internautów napisał, że bar Trasowa w Gronowie był drugim domem Józefa Opaski. Że zostawił tam majątek. - To krzywdzący wpis - podkreślają współwłaścicielki baru. - On przychodził do nas pijany, przysiadał się do znajomych i wychodził, a ludzie myśleli, że u nas się tak upił. My często nie sprzedawałyśmy mu alkoholu i za to bardzo nas obrażał. Jednej z właścicielek Józef tak przytrzasnął kiedyś rękę, że do dziś narzeka na ból. - Takie życie ma na własne życzenie. Nawet w chorobie wyzywa nas i awanturuje się - można usłyszeć matki i siostry pana Józefa. Kobiety sporo się od niego nacierpiały. - Mógł zostać w domu pomocy społecznej, tam miał opiekę. A to mieszkanie kiedyś lśniło czystością. Po naszej wyprowadzce doprowadził je do ruiny - podkreślają. Próg cierpliwości Postawę mieszkańców Gronowa rozumie dyrektor DPS-u w Jarogniewicach. - My, profesjonaliści, jesteśmy przygotowani do pomocy wszystkim mieszkańcom domu. Nawet tym, którzy mają problem z adaptacją do nowych warunków - mówi Zbigniew Gordziej. - Rozumiem jednak ludzi z otoczenia osoby niepełnosprawnej, którzy przekroczyli próg cierpliwości. Żadnej oceny nie podejmuje się proboszcz parafii pw. św. Antoniego w Lesznie. - Jeżeli wybaczamy i pomagamy, to nie dlatego, że ktoś na to zasługuje lub nie. Powinno to być zaczerpnięte z refleksji, że Bóg też nam przebacza - przypomina ksiądz Maciej Grześ. "Krótka piłka" Józef Opaska twierdzi, że był wziętym murarzem. Z tych czasów na elewacji domu została tabliczka reklamowa z jego nazwiskiem. Sam przyznaje, że w tej robocie wszyscy pili. - Był czas, że musiałem czekać na pieniądze - mówi pan Józef. - Matka i siostry, z którymi mieszkałem, nie rozumiały tego. A ja jestem nerwowy, u mnie jest krótka piłka. Była awantura i szedłem dalej pić. Nie pomogły mu cztery odwyki. Przestał pić dopiero po operacji (czasem wypije piwo, bo "pomaga na nerki"), rzucił też palenie. Nie żali się na swój los, ale chętnie przyjął pomoc wolontariuszy PCK, w tym Igora. - Pomijając przeszłość, teraz pan Józef jest samotny, chory i w potrzebie - tłumaczy Igor Leński. Zumba wieczorami Od kilku tygodni z panem Józefem przyjaźni się instruktorka zumby w gronowskim domu kultury. Pewnego wieczoru po prostu zjawił się na jej zajęciach. Zaczął tańczyć, nieco pomagając sobie białą laską. - Popłakałam się, gdy zobaczyłam film o Józefie - przyznaje instruktorka Dagmara Magnus. Rozmawiam z panem Józefem w jego kuchni na poddaszu, wśród sznurków na pranie. - Największy żal mam o to, że nie ożeniłem się. Były kandydatki, owszem, ale chciały mną rządzić... A to nie dla mnie - kiwa głową Józef Opaska. I przyznaje: - Tylko teraz smutno człowiekowi... MARTA KRZYŻANOWSKA-SOŁTYSIAK