To nie są sceny z filmu grozy ani wyreżyserowana sytuacja. Na nagraniu, które obiegło polskie media społecznościowe, widać funkcjonariuszy lokalnej policji, którzy zostali wezwani do nietypowej interwencji. Trzech policjantów, uzbrojonych w latarki, paralizator oraz... mopa, próbuje dostać się do przebywającej na poddaszu agresywnej kobiety. Podczas próby wejścia na wyższe piętro z wnętrza budynku słychać wydawane przez nią dziwne, gardłowe dźwięki - kobieta odpowiada na nawoływania przez krewnych syczeniem i warknięciami, rzuca przedmiotami, broni się czymś przypominającym drut. Całe zajście filmowała ratowniczka medyczna, przyglądająca się akcji funkcjonariuszy. Sceny jak "Z archiwum X". Policjanci wezwani do "opętanej" kobiety Wideo pokazuje, jak mundurowi starają się działać tak, aby nie doprowadzić do tragedii i bezpiecznie obezwładnić kobietę. Mężczyznom próbuje pomóc ktoś z rodziny "opętanej" i odzywa się do niej, informując, że "woła ją Wiktoria". Okazuje się, że chodzi o córkę kobiety, której imię też pada na nagraniu - Kamila. Odgłosy się wzmagają. - Jezu, to ona tak warczy? - dopytuje się filmująca ratowniczka. Stojący najbliżej niej policjant ze strachem w oczach skinął głową. - Tak, to ona - potwierdzili jego towarzysze. - Ja pierdzielę - skomentowała. Na twarzach interweniujących mężczyzn widać zaniepokojenie. Nie mogą zdecydować, czy wejść do ciemnego pomieszczenia, gdzie znajdują się schody prowadzące na strych. - Egzorcyzmy, k**** - słychać na nagraniu. - No, totalnie - przyznaje ratowniczka. - Pier****, ja dostaję tylko pięć tysięcy k**** pensji - stwierdza rozgoryczony funkcjonariusz. Na następnym kadrze policjanci są już na zewnątrz budynku, mierząc latarką w niewielkie okno znajdujące się na wyższym piętrze. Gdy w pewnym momencie kobieta postanawia wyjrzeć, funkcjonariusze włączają stroboskop w celu zdezorientowania i wywołania dyskomfortu, zmuszając ją do zejścia. W tym momencie na filmie pada wulgarne określenie skierowane do Kamili, wobec której przeprowadzana jest interwencja. Policja potwierdza autentyczność nagrania. "Sprawa jest bardzo delikatna" Informacje na temat szeroko komentowanego w mediach społecznościowych nagrania zdobył portal gloswielkopolski.pl, gdzie również trafiły materiały z interwencji wielkopolskiej policji. "Sprawa jest bardzo delikatna, ponieważ dotyczy interwencji rodzinnej, jakich w naszej pracy jest kilkaset rocznie. Oczywiście potwierdzamy fakt, że sytuacja ta miała miejsce, a sama kobieta ostatecznie została przetransportowana do szpitala" - przekazał redakcji oficer prasowy M. Majewski z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Tomyślu. - Gruby materiał. Mam ciarki. Masakra. Niby człowiek nie wierzy w takie rzeczy... Ale to tak samo, gdy niby nie wierzysz w duchy, tylko jak jesteś sam w domku w środku lasu i coś ci strzeli, to się boisz - przyznaje youtuber o pseudominie Sierżant Bagieta, którego film z 6 lutego, na którym ocenia akcję policji, wyświetlono ponad pół miliona razy. Jak ustalił "Głos Wielkopolski", do sytuacji doszło w powiecie nowotomyskim. Nie wiadomo, kiedy została przeprowadzona widoczna w materiale interwencja.