W październiku 2011 roku sąd pierwszej instancji oddalił powództwo Adama G., choć przyznał, że doszło do naruszenia jego dóbr osobistych. Apelację złożyli obrońcy mężczyzny. Jak podkreślił w środę sąd, Adama G. nie wyproszono z lokalu ze względu na jego cechy osobiste, ale z powodu przynależności do grupy etnicznej. Uznał, że właścicielka lokalu rzeczywiście wprowadziła zakaz wpuszczania i obsługiwania osób pochodzenia romskiego. - Na skutek postępowania pozwanej i osób, za które odpowiada, naruszone zostało dobro osobiste powoda w postaci jego godności osobistej. Dyskryminacja z powodu przynależności narodowej czy etnicznej jest szczególnie dotkliwym naruszeniem tego dobra. Nie tylko podważa ocenę własnej wartości u pokrzywdzonego, ale wręcz godzi w jego poczucie podmiotowości i tożsamości" - powiedział sędzia Bogdan Wysocki. Pominięto ważne dowody Sąd Apelacyjny stwierdził, że ustalenia sądu pierwszej instancji są "niepełne i wybiórcze", a ocena materiału dowodowego - pobieżna i jednostronna. Podkreślił, że przy wydawaniu wyroku pierwszej instancji pominięte zostały istotne dowody: nagranie wideo, na którym zarejestrowano zachowanie pracowników ochrony lokalu oraz zeznania obiektywnych świadków: dziennikarki, która opisała sprawę, oraz pełnomocnika wojewody wielkopolskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych. Jak stwierdził sędzia, pełnomocnik kilkakrotnie zeznał, że usłyszał od właścicielki lokalu, iż wprowadziła ona zakaz wpuszczania Romów. - Treść nagrania sprzeciwia się możliwości przyjęcia wersji, że zakaz wstępu dla osób pochodzenia romskiego został wykreowany ad hoc przez pracowników ochrony tylko po to, by znaleźć pretekst do niewpuszczenia do lokalu grupy mężczyzn. Oni wręcz czują się, widać, zażenowani tym, że muszą przekazywać przychodzącym klientom polecenia - powiedział sędzia Wysocki. Przeprosiny i dziesięć tysięcy złotych Decyzją sądu apelacyjnego kobieta, po uprawomocnieniu się wyroku, ma zamieścić na własny koszt przeprosiny w lokalnej prasie oraz na stronie internetowej klubu. Ma w nich być zawarte stwierdzenie, że Adamowi G. ograniczono dostęp do lokalu z powodu jego romskiej przynależności etnicznej. Kobieta ma też zapłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Wielkopolskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego Polskich Romów w Swarzędzu, a także zwrócić koszty postępowania sądowego. Reprezentujący pozwaną adwokat Tomasz Henclewski zapowiedział, że rozważy złożenie skargi kasacyjnej. - Jest tu wiele elementów, z którymi nie możemy się zgodzić. Sąd praktycznie w stu procentach inaczej zinterpretował zeznania świadków i przedstawione dowody, niż zrobił to sąd pierwszej instancji - powiedział. Rozbieżne interpretacje W październiku 2011 roku sąd okręgowy uznał, że właścicielka obiektu nie może odpowiadać za działania ochroniarzy, którzy wyprosili Adama G., zaś ochroniarze nie otrzymali od niej takiej dyspozycji. Jednak - według sądu apelacyjnego - właścicielka klubu odpowiadałaby również, gdyby to pracownicy ochrony wymyślili zakaz, by nie wpuścić Romów do lokalu. - Zgodnie z prawem właściciel lokalu ponosi odpowiedzialność za wszystkie szkody wyrządzone przez osoby działające na jego rachunek przy obsłudze i ochronie lokalu. Absurdalne jest założenie, jakie przyjął sąd okręgowy, że pracownicy ochrony mogą postępować wobec klientów według swojego widzimisię, a właściciel nie będzie ponosił żadnej odpowiedzialności - podkreślił w środę sędzia. Dyskryminacja zakazana przez prawo Sprawa jest objęta programem antydyskryminacyjnym "Artykuł 32" Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Adam G. był w sądzie reprezentowany przez prawnika pro bono. HFPC przystąpiła do postępowania w tej sprawie. Ekspertka Fundacji Dorota Pudzianowska oceniła wyrok poznańskiego sądu jako bardzo ważny. - Sąd stwierdził, że ograniczanie dostępności usług z uwagi na czyjeś pochodzenie etniczne i negatywny stereotyp z nim związany jest dyskryminacją zakazaną przez prawo. Orzeczenie sądu jest miażdżące dla orzeczenia wydanego w I instancji, bo sąd podzielił w zasadzie wszystkie zarzuty apelacji - stwierdziła. Nie wpuścili ich do klubu O przypadkach niewpuszczania Romów do niektórych popularnych restauracji i dyskotek w centrum Poznania napisała przed rokiem "Gazeta Wyborcza". Według gazety gdy Romom udało się wejść do środka, wkraczała ochrona, prosząc ich o wyjście. Właścicielka lokalu, którego dotyczy sprawa, miała tłumaczyć takie zachowanie ochroniarzy faktem, że Romowie zachowują się niewłaściwie, m.in. brudzą. Badana przez sąd sprawa dotyczyła dwóch zajść z grudnia 2010 r. 10 grudnia Adam G. został wyproszony przez ochronę z lokalu w którym przebywał z kilkoma innymi osobami. Według jego relacji, ochroniarz jako powód wyproszenia go z klubu wskazał wytyczne właścicielki lokalu, zgodnie z którymi osoby romskiego pochodzenia etnicznego mają zakaz wstępu. Tydzień później Adam G. ponownie udał się do tego samego klubu z grupą osób, wśród których były także inni Romowie. Pracownicy ochrony zatrzymali go jednak przy wejściu, mówiąc, że właścicielka lokalu zabroniła im wpuszczać do restauracji osoby o romskim pochodzeniu etnicznym. To zdarzenie zostało utrwalone na nagraniu z ukrytej kamery. O sprawie zrobiło się głośno Sprawą zajmowała się Sejmowa Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych; mediacji podjęło się MSWiA, RPO wszczął postępowanie wyjaśniające. Stanowisko w tej sprawie zajęła również pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, która stwierdziła, że niewpuszczanie Romów do restauracji to dyskryminacja ze względu na rasę, czyli postępowanie niezgodne z prawem.