Tradycja ta sięga końca I wojny światowej i jest jedną z nielicznych wielkanocnych zwyczajów, która przetrwała w mieście. Żandary rozpoczęli odwiedzanie mieszkańców Ławicy po mszy w miejscowym kościele, około godziny dziewiątej. Przebierańcy odwiedzają każdy dom, składają gospodarzom życzenia, starszych zraszają, a młodszych polewają wodą. Smarują też odwiedzanym twarze specjalnie przygotowaną mazią. W zamian otrzymują drobny poczęstunek. - Nigdy nie wiadomo, jak długo będą chodzić. Najwięcej zależy od pogody i rodzaju poczęstunku, który otrzymują żandary - powiedział Stanisław Płotkowiak, jeden z organizatorów. Kulminacją obrzędu jest tradycyjnie zdobywanie komina miejscowej piekarni przez "babę" i "kominiarza". Po wejściu na komin oczom widzów ukazują się majtki baby, na których narysowany jest diabeł. Zdobycie komina ma odpędzić złe duchy. Według etnografów tradycja żandarów liczona jest od zakończenia I wojny światowej, nie jest jeszcze znana geneza tego zwyczaju.